Obudził
mnie głos śpiewającego Johna Lennona. Zdezorientowana otworzyłam
zaspane oczy i zmarszczyłam brwi zastanawiając się, skąd
pochodzi.
–
To tata – mruknął sennie Mason i
przekręcił się na drugi bok. – Nie zwracaj niego uwagi, to jego
tradycja – Wyjaśnił.
–
Tradycja? – spytałam marszcząc nos.
–
Zawsze, odkąd pamiętam w ten sposób
budzi nas w Boże Narodzenie – powiedział przeciągając się. –
Ma świra na punkcie świątecznych piosenek… Daję sobie rękę
uciąć, że w tej chwili przygotowuje śniadanie i podśpiewuje pod
nosem – Oznajmił wstając. – Już nie pośpimy! – Ziewnął
szeroko.
–
W nocy też nie pospałam – prychnęłam
wbijając w niego oskarżycielskie spojrzenie. – Zachciało ci się!
–
Twoje głośne jęki rozkoszy były
wyrazem protestu? – zapytał bezczelnie.
–
Nie rozmawiam z tobą – obwieściłam
zakładając ręce na piersi. Parsknął śmiechem znikając za
drzwiami łazienki. Odsłoniłam rolety i zapatrzyłam się na widok
przede mną. Ogród tonął w śniegu, z nieba sypały płatki
czyniąc okolicę jeszcze bardziej malowniczą. Chciałam takiej
przyszłości dla nas. Uroczego domku, ogródka z wielką huśtawką,
miejsca do zabaw dla dzieci. Uniosłam kąciki ust ku górze
spoglądając z czułością na serdeczny palec. Mimo że nosiłam
ten pierścionek cały czas, od pierwszego razu, to teraz nabrał dla
mnie jeszcze większej wartości. Był naszą częścią, składał
się na naszą historię. Był moją dumą, pokazywał, że to
właśnie mnie wybrał. I to czyniło mnie wyjątkową. Mając u
swojego boku Masona miałam wszystko. Przyjaciela, kochanka,
mężczyznę, bez którego nie wyobrażałam sobie dalszego
egzystowania.
–
Napatrzyłaś się już? – podskoczyłam
przestraszona czując jak oplata mnie rękoma w tali.
–
Nigdy nie będę miała dość –
odparłam zgodnie z prawdą odwracając się. – To zdecydowanie
moje najlepsze święta – Przekazałam mu tę wiadomość
obserwując szeroki uśmiech wpływający na jego twarz. Jego stały
element. Jeden z wielu.
–
Przed nami jeszcze pierwsze święta jako
mąż i żona, jako rodzice… Jeszcze zdążysz zmienić zdanie –
pstryknął mnie w nos. Kiwnęłam głową na znak zgody, po czym
udałam się do łazienki. Po porannej toalecie zeszliśmy do kuchni.
Nasi rodzice już urzędowali przy stole zaśmiewając się z
jakiegoś dowcipu. Vivi patrzyła na nas podejrzliwie, tak samo jak
starsze rodzeństwo Masona. – Coś nie tak? – Zapytał chłopak
odsuwając mi krzesło.
–
Dobrze spaliście? – Jasmine mrugnęła
do nas porozumiewawczo. Spłonęłam rumieńcem, a zakłopotany Mason
podrapał się po głowie.
–
Całkiem, całkiem – przyznał po
chwili wymownego milczenia. – Dolać komuś kawy? – Szybko
spróbował zmienić temat.
–
Wam będzie bardziej potrzebna – rzucił
z rozbawieniem tata mojego ukochanego. Chrząknęłam posyłając
piłkarzowi mordercze spojrzenie. Wzruszył niewinnie ramionami
zabierając się za śniadanie. Po kilku chwilach insynuacje dobiegły
końca, co przyjęłam z nieskrywaną ulgą. Co za wstyd! Po
spożytym posiłku udałam się do kuchni wraz z Vivi, która
zaoferowała swoją pomoc w pieczeniu i dekorowaniu pierników. Była
cała w mące i kolorowych ozdobach, podobnie jak ja. Zapach
roznosił się po całym domu, czyniąc jeszcze bardziej świąteczny
nastrój.
–
Naprawdę wesołych świąt i
szczęśliwego nowego roku… Miejmy nadzieję, że będzie dobry…
Bez strachu – zanucił Mason uwalniając mój policzek spod namiaru
białego proszku.
–
Z tobą nie może być inaczej –
odparłam ckliwie.
–
Jesteście słodcy… Aż za! – Vivi
tupnęła nogą poprawiając fartuszek.
–
Skarbie, wiem że jesteś w pakiecie z
Lilianą – Mason pogłaskał ją po głowie. – Wiedziałem na co
się piszę!
–
Twoje szczęście! – udobruchana Vivi
powróciła do dekorowania pierników.
–
Kocham cię, Mase – szepnęłam
wtulając się w niego. Pocałował mnie w czubek głowy. I ten
gest posłużył mi za odpowiedź.
Londyn,
10.01.2020 r.
Przesuwające
się wskazówki zegara doprowadzały mnie do szału. Nerwowo
przebierałam nogami czekając, aż Mason się obudzi. Wszystko
musiało być perfekcyjne! Kiedy usłyszałam charakterystyczne
skrzypienie łóżka spięłam się w oczekiwaniu.
–
Liliana? – dobiegł mnie jego zaspany
głos. – Co ty kombinujesz? – Zapytał krocząc do kuchni za
strzałkami ułożonymi z dwudziestu jeden białych lilii.
–
Zupełnie nic! – krzyknęłam
niewinnie. W środku cała się trzęsłam. – Ale możesz się
pospieszyć! – Nakazałam bębniąc palcem w stół.
–
Chcesz wyskoczyć naga z tortu? Trzeba
było tak od razu! – rzucił. Rozbawiona przewróciłam oczami.
Chwilę później zjawił się w kuchni patrząc wprost na mnie. –
Liliana… Wow! – Wydusił z siebie.
–
Podoba ci się? – spytałam cicho
bawiąc się swoimi dłońmi. – Starałam się!
–
Wszystko, co wychodzi spod twojej ręki
jest idealne – zaśmiał się. Odetchnęłam z ulgą. Specjalnie
wstałam wcześniej, aby wszystko udekorować. Stół uginał się
pod ciężarem jedzenia. Nie miałam pojęcia, kto pochłonie taką
ilość, ale w tym dniu to Mason był najważniejszy. Kolorowe balony
zdobiły podłogę, te układające się w wielkie cyfry poruszały
się pod wpływem lekkiego wiatru. – Dziękuję – Wyszeptał
zamykając mnie w szczelnym uścisku. – Wiesz, że nie
musiałaś tego robić, prawda? – Czule pogłaskał mnie po
policzku.
–
Wiem – przytaknęłam. – Ale chciałam
– Uściśliłam wspinając się na palce, by skraść z jego
ust pocałunek. Mruknął zadowolony pogłębiając pieszczotę. –
Mam dla ciebie coś jeszcze – Wyznałam sięgając po ozdobny
pakunek. Wręczyłam go piłkarzowi czekając na jego reakcję. Mason
rozerwał urodzinowy papier i chwycił w dłoń prezent.
–
To książka? – zdziwił się.
–
Nie… – odchrząknęłam nerwowo. –
Otwórz – Poprosiłam kiwając się na boki. Nie do końca
wiedziałam, dlaczego zachowuję się w tak irracjonalny sposób.
Mason kiwnął głową i posłuchał mojej rady. Ostrożnie
przewracał strony, przyglądał się zdjęciom oraz wpisom. – To
scrapbook – Wyjaśniłam.
–
Ja… Nie wiem, co powiedzieć! –
wyznał po chwili otępienia. – To jest wspaniałe! – Wykrzyknął
uradowany. – Kiedy zdążyłaś to wykonać? – Zapytał skupiając
uwagę na jednej z fotografii. Przedstawiała nas podczas festynu,
tak ważnego dla nas momentu.
–
Po zajęciach – wzruszyłam ramionami.
– Cieszę się, że ci się podoba – Przyznałam szczerze.
–
Jasne, że tak! Ale to ty na zawsze
pozostaniesz moim największym prezentem!
Londyn,
11.01.2020 r.
Po
wygranym meczu z Burnley z czystym sumieniem mogłem świętować
swoje wczorajsze urodziny. Notting Hill Arts Club był jednym z
największych klubów w Londynie. Zawsze było w nim tłoczne i
głośno, ale tym razem został wynajęty dla mnie i moich
najbliższych. Moi przyjaciele byli królami parkietu, tańczyli,
śpiewali i rozbawiali do łez pozostałe towarzystwo. Declan nie
szczędził sobie alkoholu, Tammy pląsał po scenie do rytmu, który
sam wymyślił. Cieszyłem się, że mam ich wszystkich u swojego
boku. Byli moją częścią, stanowili ważny element układanki.
Znaliśmy się od dziecka, razem przechodziliśmy przez szczeble
kariery, wspinaliśmy się na szczyt. Wspólnymi siłami pracowaliśmy
na sukces, nie poddawaliśmy się, tylko dążyliśmy do obranych
celów. W tym dniu nie mogło ich tutaj zabraknąć. Ich oraz
Liliany. Liliany, która siedziała przy barze z Leah. Widząc
wpatrzonego w nią barmana bez wahania ruszyłem w tamtym kierunku.
Dziewczyna Tammy’ego napotykając moją rozeźloną postawę
zeskoczyła ze stołka z drinkiem w dłoni.
–
Dobrze się bawisz, kochanie? –
wycedziłem kładąc nacisk na ostatnie słowo. Blondynka drgnęła
zaskoczona, ale po chwili parsknęła śmiechem. – Co cię tak
bawi?
–
Ty – odparła chichocząc. Gniewnie
zmarszczyłem brwi. Liliana nic sobie z tego nie robiła, dalej
sączyła przez słomkę kolorowego drinka. – Nie powinnaś pić –
Rzuciłem martwiąc się o jej zdrowie.
–
Jeden drink jeszcze nikomu nie
zaszkodził! – powiedziała głośno chcąc przekrzyczeć huczącą
muzykę.
–
Jeden to za mało powiedziane –
czarnowłosy barman puścił jej oczko. Moja narzeczona zasłoniła
usta dłonią, aby stłumić chichot.
–
Dość tego! – chwyciłem ją za rękę
i poprowadziłem na parkiet. – Co w ciebie wstąpiło? –
Warknąłem.
–
Mase, daj spokój – prychnęła
wczuwając się w rytm. Takty zmysłowej piosenki otuliły moje uszy.
– Zatańcz ze mną! – Zarządziła i odwróciła się do mnie
plecami. Objęła dłońmi moją szyję i niewiarygodnie seksownie
zakręciła biodrami. Spiąłem się, co natychmiast wyczuła. –
Mam tak nie robić? – Przekręciła głowę i zagryzła wargę.
–
Nie wytrzymam z tobą – powiedziałem
słabo. Zaśmiała się powracając do tego małego ataku. Zachęcony
jej śmiałymi ruchami zacząłem błądzić dłońmi po jej
rozpalonym ciele. Przesuwałem nimi po jej pełnych piersiach,
biodrach i udach. Nie obchodziło mnie to, że każdy może zobaczyć
nasze popisy. Liliana mnie prowokowała, a ja nie zamierzałem ulec.
Testowała mnie poruszając się w przód i w tył i ocierając się
o mnie. – Liliana! – Wycharczałem jej do ucha.
–
Czuję, że cię nakręciłam… –
wymruczała napierając na mnie jeszcze bardziej. Zakląłem
sfrustrowany.
–
Jeszcze jedno takie zagranie, a
przysięgam, że zaciągnę cię do łazienki!
–
I co mi zrobisz? – obróciła się
lustrując moją twarz. Niezauważalnie dla nikogo ścisnęła moją
chlubę.
–
Będę pieprzył cię do utraty tchu –
wychrypiałem tracąc nad sobą panowanie.
–
Dobrze, ale… – specjalnie zwiesiła
głos. – W domu – Mrugnęła do mnie bezczelnie udając się po
kolejnego drinka. Nachmurzony przeczesałem swoje włosy robiąc na
głowie jeszcze większy bałagan. Rozejrzałem się po sali, jednak
nikt nie zwracał na mnie uwagi. Jedynie Declan mrugnął do mnie
jednoznacznie. Pokazałem przyjacielowi środkowy palec wdając się
w rozmowę z pozostałym towarzystwem. Alkohol lał się
strumieniami, przyjemnie krążył w organizmach próbując znaleźć
ujście. Wszyscy bawili się świetnie, cieszyli się błogimi
chwilami oraz zapewnioną rozrywką.
–
Mase, tort! – usłyszałem. Udałem się
w wyznaczone miejsce z zachwytem patrząc na piętrowy przysmak.
Omiotłem spojrzeniem zgromadzonych gości najdłużej zatrzymując
wzrok na Lilianie. Szeroki uśmiech ozdobił jej twarz, gdy
zdmuchnąłem świeczki. Czułem, że doskonale wiedziała, o jakim
życzeniu pomyślałem…
Chcę
widzieć jak tańczą Twoje włosy,
Chcę
być Twoim rytmem,
Byś
pokazała moim ustom
Swoje
ulubione miejsca.
Pozwól
mi przekroczyć Twoje strefy bezpieczeństwa,
Aż
będziesz krzyczeć
I
zapomnisz jak się nazywasz…
***
Witam!
Jestem już :D Ta cholera jedna mnie nie chciała natchnąć 😂
***
Witam!
Jestem już :D Ta cholera jedna mnie nie chciała natchnąć 😂
Zapraszam również na moje nowe opowiadanie o Masonie, na którym dziś pojawił się prolog ;) It's not simple to say ;)
Pozdrawiam ;*
*Luis Fonsi - Despacito