niedziela, 2 lutego 2020

Siedemnasty

Portsmouth, 25.12.2019 r.

 Obudził mnie głos śpiewającego Johna Lennona. Zdezorientowana otworzyłam zaspane oczy i zmarszczyłam brwi zastanawiając się, skąd pochodzi.
To tata – mruknął sennie Mason i przekręcił się na drugi bok. – Nie zwracaj niego uwagi, to jego tradycja – Wyjaśnił.
Tradycja? – spytałam marszcząc nos.
Zawsze, odkąd pamiętam w ten sposób budzi nas w Boże Narodzenie – powiedział przeciągając się. – Ma świra na punkcie świątecznych piosenek… Daję sobie rękę uciąć, że w tej chwili przygotowuje śniadanie i podśpiewuje pod nosem – Oznajmił wstając. – Już nie pośpimy! – Ziewnął szeroko.
W nocy też nie pospałam – prychnęłam wbijając w niego oskarżycielskie spojrzenie. – Zachciało ci się!
Twoje głośne jęki rozkoszy były wyrazem protestu? – zapytał bezczelnie.
Nie rozmawiam z tobą – obwieściłam zakładając ręce na piersi. Parsknął śmiechem znikając za drzwiami łazienki. Odsłoniłam rolety i zapatrzyłam się na widok przede mną. Ogród tonął w śniegu, z nieba sypały płatki czyniąc okolicę jeszcze bardziej malowniczą. Chciałam takiej przyszłości dla nas. Uroczego domku, ogródka z wielką huśtawką, miejsca do zabaw dla dzieci. Uniosłam kąciki ust ku górze spoglądając z czułością na serdeczny palec. Mimo że nosiłam ten pierścionek cały czas, od pierwszego razu, to teraz nabrał dla mnie jeszcze większej wartości. Był naszą częścią, składał się na naszą historię. Był moją dumą, pokazywał, że to właśnie mnie wybrał. I to czyniło mnie wyjątkową. Mając u swojego boku Masona miałam wszystko. Przyjaciela, kochanka, mężczyznę, bez którego nie wyobrażałam sobie dalszego egzystowania.
Napatrzyłaś się już? – podskoczyłam przestraszona czując jak oplata mnie rękoma w tali.
Nigdy nie będę miała dość – odparłam zgodnie z prawdą odwracając się. – To zdecydowanie moje najlepsze święta – Przekazałam mu tę wiadomość obserwując szeroki uśmiech wpływający na jego twarz. Jego stały element. Jeden z wielu.
Przed nami jeszcze pierwsze święta jako mąż i żona, jako rodzice… Jeszcze zdążysz zmienić zdanie – pstryknął mnie w nos. Kiwnęłam głową na znak zgody, po czym udałam się do łazienki. Po porannej toalecie zeszliśmy do kuchni. Nasi rodzice już urzędowali przy stole zaśmiewając się z jakiegoś dowcipu. Vivi patrzyła na nas podejrzliwie, tak samo jak starsze rodzeństwo Masona. – Coś nie tak? – Zapytał chłopak odsuwając mi krzesło.
Dobrze spaliście? – Jasmine mrugnęła do nas porozumiewawczo. Spłonęłam rumieńcem, a zakłopotany Mason podrapał się po głowie.
Całkiem, całkiem – przyznał po chwili wymownego milczenia. – Dolać komuś kawy? – Szybko spróbował zmienić temat.
Wam będzie bardziej potrzebna – rzucił z rozbawieniem tata mojego ukochanego. Chrząknęłam posyłając piłkarzowi mordercze spojrzenie. Wzruszył niewinnie ramionami zabierając się za śniadanie. Po kilku chwilach insynuacje dobiegły końca, co przyjęłam z nieskrywaną ulgą. Co za wstyd! Po spożytym posiłku udałam się do kuchni wraz z Vivi, która zaoferowała swoją pomoc w pieczeniu i dekorowaniu pierników. Była cała w mące i kolorowych ozdobach, podobnie jak ja. Zapach roznosił się po całym domu, czyniąc jeszcze bardziej świąteczny nastrój.
Naprawdę wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku… Miejmy nadzieję, że będzie dobry… Bez strachu – zanucił Mason uwalniając mój policzek spod namiaru białego proszku.
Z tobą nie może być inaczej – odparłam ckliwie.
Jesteście słodcy… Aż za! – Vivi tupnęła nogą poprawiając fartuszek.
Skarbie, wiem że jesteś w pakiecie z Lilianą – Mason pogłaskał ją po głowie. – Wiedziałem na co się piszę!
Twoje szczęście! – udobruchana Vivi powróciła do dekorowania pierników.
Kocham cię, Mase – szepnęłam wtulając się w niego. Pocałował mnie w czubek głowy.  I ten gest posłużył mi za odpowiedź.

Londyn, 10.01.2020 r.

 Przesuwające się wskazówki zegara doprowadzały mnie do szału. Nerwowo przebierałam nogami czekając, aż Mason się obudzi. Wszystko musiało być perfekcyjne! Kiedy usłyszałam charakterystyczne skrzypienie łóżka spięłam się w oczekiwaniu.
Liliana? – dobiegł mnie jego zaspany głos. – Co ty kombinujesz? – Zapytał krocząc do kuchni za strzałkami ułożonymi z dwudziestu jeden białych lilii.
Zupełnie nic! – krzyknęłam niewinnie. W środku cała się trzęsłam. – Ale możesz się pospieszyć! – Nakazałam bębniąc palcem w stół.
Chcesz wyskoczyć naga z tortu? Trzeba było tak od razu! – rzucił. Rozbawiona przewróciłam oczami. Chwilę później zjawił się w kuchni patrząc wprost na mnie. – Liliana… Wow! – Wydusił z siebie.
Podoba ci się? – spytałam cicho bawiąc się swoimi dłońmi. – Starałam się!
Wszystko, co wychodzi spod twojej ręki jest idealne – zaśmiał się. Odetchnęłam z ulgą. Specjalnie wstałam wcześniej, aby wszystko udekorować. Stół uginał się pod ciężarem jedzenia. Nie miałam pojęcia, kto pochłonie taką ilość, ale w tym dniu to Mason był najważniejszy. Kolorowe balony zdobiły podłogę, te układające się w wielkie cyfry poruszały się pod wpływem lekkiego wiatru. – Dziękuję – Wyszeptał zamykając mnie w szczelnym uścisku. – Wiesz, że nie musiałaś tego robić, prawda? – Czule pogłaskał mnie po policzku.
Wiem – przytaknęłam. – Ale chciałam – Uściśliłam wspinając się na palce, by skraść z jego ust pocałunek. Mruknął zadowolony pogłębiając pieszczotę. – Mam dla ciebie coś jeszcze – Wyznałam sięgając po ozdobny pakunek. Wręczyłam go piłkarzowi czekając na jego reakcję. Mason rozerwał urodzinowy papier i chwycił w dłoń prezent.
To książka? – zdziwił się.
Nie… – odchrząknęłam nerwowo. – Otwórz – Poprosiłam kiwając się na boki. Nie do końca wiedziałam, dlaczego zachowuję się w tak irracjonalny sposób. Mason kiwnął głową i posłuchał mojej rady. Ostrożnie przewracał strony, przyglądał się zdjęciom oraz wpisom. – To scrapbook – Wyjaśniłam.
Ja… Nie wiem, co powiedzieć! – wyznał po chwili otępienia. – To jest wspaniałe! – Wykrzyknął uradowany. – Kiedy zdążyłaś to wykonać? – Zapytał skupiając uwagę na jednej z fotografii. Przedstawiała nas podczas festynu, tak ważnego dla nas momentu.
Po zajęciach – wzruszyłam ramionami. – Cieszę się, że ci się podoba – Przyznałam szczerze.
Jasne, że tak! Ale to ty na zawsze pozostaniesz moim największym prezentem!

Londyn, 11.01.2020 r.

 Po wygranym meczu z Burnley z czystym sumieniem mogłem świętować swoje wczorajsze urodziny. Notting Hill Arts Club był jednym z największych klubów w Londynie. Zawsze było w nim tłoczne i głośno, ale tym razem został wynajęty dla mnie i moich najbliższych. Moi przyjaciele byli królami parkietu, tańczyli, śpiewali i rozbawiali do łez pozostałe towarzystwo. Declan nie szczędził sobie alkoholu, Tammy pląsał po scenie do rytmu, który sam wymyślił. Cieszyłem się, że mam ich wszystkich u swojego boku. Byli moją częścią, stanowili ważny element układanki. Znaliśmy się od dziecka, razem przechodziliśmy przez szczeble kariery, wspinaliśmy się na szczyt. Wspólnymi siłami pracowaliśmy na sukces, nie poddawaliśmy się, tylko dążyliśmy do obranych celów. W tym dniu nie mogło ich tutaj zabraknąć. Ich oraz Liliany. Liliany, która siedziała przy barze z Leah. Widząc wpatrzonego w nią barmana bez wahania ruszyłem w tamtym kierunku. Dziewczyna Tammy’ego napotykając moją rozeźloną postawę zeskoczyła ze stołka z drinkiem w dłoni.
Dobrze się bawisz, kochanie? – wycedziłem kładąc nacisk na ostatnie słowo. Blondynka drgnęła zaskoczona, ale po chwili parsknęła śmiechem. – Co cię tak bawi?
Ty – odparła chichocząc. Gniewnie zmarszczyłem brwi. Liliana nic sobie z tego nie robiła, dalej sączyła przez słomkę kolorowego drinka. – Nie powinnaś pić – Rzuciłem martwiąc się o jej zdrowie.
Jeden drink jeszcze nikomu nie zaszkodził! – powiedziała głośno chcąc przekrzyczeć huczącą muzykę.
Jeden to za mało powiedziane – czarnowłosy barman puścił jej oczko. Moja narzeczona zasłoniła usta dłonią, aby stłumić chichot.
Dość tego! – chwyciłem ją za rękę i poprowadziłem na parkiet. – Co w ciebie wstąpiło? – Warknąłem.
Mase, daj spokój – prychnęła wczuwając się w rytm. Takty zmysłowej piosenki otuliły moje uszy. – Zatańcz ze mną! – Zarządziła i odwróciła się do mnie plecami. Objęła dłońmi moją szyję i niewiarygodnie seksownie zakręciła biodrami. Spiąłem się, co natychmiast wyczuła. – Mam tak nie robić? – Przekręciła głowę i zagryzła wargę.
Nie wytrzymam z tobą – powiedziałem słabo. Zaśmiała się powracając do tego małego ataku. Zachęcony jej śmiałymi ruchami zacząłem błądzić dłońmi po jej rozpalonym ciele. Przesuwałem nimi po jej pełnych piersiach, biodrach i udach. Nie obchodziło mnie to, że każdy może zobaczyć nasze popisy. Liliana mnie prowokowała, a ja nie zamierzałem ulec. Testowała mnie poruszając się w przód i w tył i ocierając się o mnie. – Liliana! – Wycharczałem jej do ucha.
Czuję, że cię nakręciłam… – wymruczała napierając na mnie jeszcze bardziej. Zakląłem sfrustrowany.
Jeszcze jedno takie zagranie, a przysięgam, że zaciągnę cię do łazienki!
I co mi zrobisz? – obróciła się lustrując moją twarz. Niezauważalnie dla nikogo ścisnęła moją chlubę.
Będę pieprzył cię do utraty tchu – wychrypiałem tracąc nad sobą panowanie.
Dobrze, ale… – specjalnie zwiesiła głos. – W domu – Mrugnęła do mnie bezczelnie udając się po kolejnego drinka. Nachmurzony przeczesałem swoje włosy robiąc na głowie jeszcze większy bałagan. Rozejrzałem się po sali, jednak nikt nie zwracał na mnie uwagi. Jedynie Declan mrugnął do mnie jednoznacznie. Pokazałem przyjacielowi środkowy palec wdając się w rozmowę z pozostałym towarzystwem. Alkohol lał się strumieniami, przyjemnie krążył w organizmach próbując znaleźć ujście. Wszyscy bawili się świetnie, cieszyli się błogimi chwilami oraz zapewnioną rozrywką.
Mase, tort! – usłyszałem. Udałem się w wyznaczone miejsce z zachwytem patrząc na piętrowy przysmak. Omiotłem spojrzeniem zgromadzonych gości najdłużej zatrzymując wzrok na Lilianie. Szeroki uśmiech ozdobił jej twarz, gdy zdmuchnąłem świeczki. Czułem, że doskonale wiedziała, o jakim życzeniu pomyślałem…

Chcę widzieć jak tańczą Twoje włosy,
Chcę być Twoim rytmem,
Byś pokazała moim ustom
Swoje ulubione miejsca.
Pozwól mi przekroczyć Twoje strefy bezpieczeństwa,
Aż będziesz krzyczeć
I zapomnisz jak się nazywasz…


***

Witam!

Jestem już :D Ta cholera jedna mnie nie chciała natchnąć 😂




Zapraszam również na moje nowe opowiadanie o Masonie, na którym dziś pojawił się prolog ;) It's not simple to say ;) 

Pozdrawiam ;* 

*Luis Fonsi - Despacito