poniedziałek, 28 października 2019

Siódmy

Londyn, 18.09.2019 r.

 Po wyjściu Liliany jeszcze długo siedziałem ogłuszony i oniemiały. Informacja, którą się ze mną podzieliła kompletnie wytrąciła mnie z równowagi. Gdy zbliżyliśmy się do siebie po tak długiej rozłące nie myśleliśmy logicznie, zawładnęło nami pożądanie oraz chęć bycia blisko tej drugiej osoby. Daliśmy się ponieść nie przejmując się konsekwencjami. Gdyby Liliana była w ciąży… Przeszlibyśmy przez to razem, byłem tego pewny. Nie zostawiłbym jej samej, oboje musielibyśmy szybciej dorosnąć, ale skoro postanowiliśmy dać sobie jeszcze jedną szansę to czułem, że unieślibyśmy na barkach ciężar związany z rodzicielstwem. Przekonałem Lilianę, że nie możemy popaść w panikę. Ona nie była żadnym doradcą, siała jedynie spustoszenie i wprowadzała mętlik do głowy. Mieliśmy siebie, kochaliśmy się… Fakt, że podjęliśmy decyzję, aby spróbować jeszcze raz napawał mnie optymizmem i nadzieją na nadchodzące dni. Liliana była moją iskierką szczęścia, nadawała sens mojemu życiu od momentu, w którym się w nim pojawiła. Nie myślałem o tym, że być może się pospieszyliśmy, że powinniśmy dać sobie więcej czasu, że ja powinienem głębiej zastanowić się nad tą decyzją. Ona była prosta, a jedyna prawda jaka istniała to taka, że przez te dwa lata cholernie mi jej brakowało. Każdy dzień poświęcałem na treningi, w meczach pokazywałem się z jak najlepszej strony, ale całkowitego spełnienia nie mogłem osiągnąć bez niej. Pustka, którą czułem była straszna, wypełniała każdą komórkę mojego ciała, wypełniała serce, które zwolniło swój rytm. Wracając do domu rzucałem się na łóżko i rozpamiętywałem nasze momenty. Wspominałem blask jej oczu, uśmiech przeganiający wszelkie zło, delikatne dłonie, zapach charakterystyczny tylko dla niej. Miała swoje wady, jak każdy człowiek. Dążyła do perfekcji, podobnie jak ja. Była ambitna, zdolna i piekielnie mądra. Słabości, które wykazywała jedynie pomogły mi zbudować obraz mojego ideału. Bała się ciemności. Kiedy zostawaliśmy sami, zawsze musiało palić się światło. Uwielbiała wszelkiego rodzaju dekoracje, była uzależniona od zapachowych świeczek i pomarańczy. Zawsze mogłem z nią porozmawiać o wszystkim; o swoich marzeniach, przemyśleniach, planach na przyszłość. Słuchała mnie, wspierała w każdej decyzji, pomagała jak tylko mogła. Rozśmieszała mnie żartami, których nikt inny nie rozumiał, zmuszała do myślenia. Kłóciliśmy się o drobnostki; o zbyt dużą ilość cukru w kawie, o przypalone naleśniki i stertę brudnych naczyń. Należeliśmy do siebie. Mogłem się na nią gniewać o to, że zajmuje większą połowę łóżka, mogłem dalej tłumić w sobie żal do jej osoby, po tym jak mnie zostawiła… Tylko po co? Co by to dało? Skoro ja kochałem ją, skoro ona kochała mnie to marnowanie życia na bezsensowny żal nie miało najmniejszego sensu. Zastanawianie się, co mogłoby się stać, gdy byliśmy osobno traciło na wartości, gdy w tym samym czasie mogliśmy być razem. I wspólnie budować przyszłość, tak jak kiedyś. Liliana podarowała mi cząstkę siebie, podarowała coś wielkiego, poruszyła we mnie coś, była ona i tylko ona. Liliana… Ocknąłem się z własnych myśli słysząc dzwonek do drzwi. Poderwałem się z barowego stołka i poszedłem otworzyć.
Chloe? Co ty tutaj robisz?
Przyszłam osobiście sprawdzić, jak się czujesz! Mogę wejść? – spytała wchodząc do środka.
Już to zrobiłaś – mruknąłem pod nosem zamykając drzwi. – Pisałem ci, że wszystko ze mną w porządku – Powiedziałem proponując jej coś do picia. Poprosiła o wodę siadając na krześle. Postawiłem przed nią szklankę z przezroczystą cieczą. – Chloe, naprawdę nic mi się nie dzieje, niepotrzebnie się fatygowałaś.
Przestań, po prostu chciałam cię zobaczyć – wyznała wprawiając mnie w osłupienie. – Mason, ja…
Chloe, nie wiem do czego zmierza ta rozmowa, ale… – zacząłem, lecz nie skończyłem swojej wypowiedzi. Nim zdążyłem zareagować usta dziewczyny musnęły moje własne. Natychmiast odsunąłem ją od siebie. – Co ty wyprawiasz? – Zapytałem ostro. – Nie rób tego nigdy więcej!
Dlaczego? – zdziwiła się. – Myślałam, że…
Mówiłem ci, że traktuję cię jak zwykłą koleżankę. Nie licz na coś więcej z mojej strony, bo to niemożliwe.
Masz kogoś? – zrobiła wielkie oczy. – To ta blondynka, prawda?
Tak – przyznałem.
Długo się znacie?
To nie twoja sprawa – uciąłem. – Jesteśmy razem i nic tego nie zmieni. Nie całuj mnie nigdy więcej, ani nie przychodź bez zapowiedzi, dobrze?
Jak sobie chcesz – wysyczała chwytając torebkę w dłoń. – Jeszcze zobaczymy – Fuknęła i wyszła z mojego mieszkania głośno trzaskając drzwiami. Sfrustrowany przeczesałem swoje włosy i zakląłem pod nosem. Jeszcze tego mi brakowało!

 Wspólne mieszkanie z Masonem napawało mnie ekscytacją i zarazem przerażeniem. Bałam się. Bałam się, że po raz kolejny go zawiodę, że zrobię coś nie tak, że doprowadzę do ostatecznego końca. Wierzyłam mu, wierzyłam jego zapewnieniom, że wszystko będzie dobrze, że poradzimy sobie z każdą przeszkodą. Kiedy dotarła do mnie świadomość tego, że mogę być w ciąży, przestraszyłam się, ale dzięki jego bezpiecznym ramionom i czułym słowom pozwoliłam sobie na rozluźnienie. Mason i ja… Istnieliśmy dla siebie. Przez swój egoizm o mało co nie doprowadziłam do naszego końca, ale wybaczył mi. Był gotów zapomnieć o tym, że porzuciłam go przed ołtarzem. Kochał mnie, a ja kochałam jego. Zaufał mi ponownie, pragnął być ze mną, chciał dzielić ze mną każdy dzień, każdą noc. Byłam szczęściarą, nie mogłam po raz drugi go zawieść, sprawić, by zwątpił w moją miłość. Byłam dla niego. Istniałam po to, by go kochać, by trzymać jego dłoń, by łapać go, jeśli potknąłby się na schodach. Egzystowałam po to, by poprawiać mu ubranie, by czasem je zdjąć. Pragnęłam robić mu ulubioną herbatę, pomagać, przytulać, całować, poprawiać poduszkę. Istniałam po to, aby się nim opiekować, troszczyć, martwić się o niego. Byłam, by go słuchać i z nim milczeć, śmiać się i płakać. Dzielić troski, smutki, radości. Byłam dla niego. Byłam dla niego cały czas, byłam, by go kochać. Z głuchym jękiem wtuliłam twarz w poduszkę. Perspektywa szczerej rozmowy z naszymi rodzicami nie napawała mnie optymizmem, ale wiedziałam, że musimy to zrobić, aby iść dalej, nie oglądając się za siebie. Nie mogliśmy pozwolić na to, żeby mój czyn z przeszłości zaważył na wizji wspólnej przyszłości. Chwyciłam w dłoń mojego srebrnego smartfona w celu sprawdzenia mediów społecznościowych. W jednej chwili złość ogarnęła mnie ze wszystkich stron. Dziewczyna, która kręciła się obok Masona oznaczyła go na zdjęciu. 


Życzyła mu powrotu do zdrowia i opatrzyła podpis serduszkiem. Prychnęłam wściekle pod nosem czytając komentarze z gratulacjami oraz z pytaniami, czy są parą. Dziękując, że byłam sama w domu, zerwałam się z wygodnego łóżka, poprawiłam swój wygląd i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Pół godziny później szaleńczo naciskałam dzwonek do tych należących do mieszkania Masona.
Liliana? – spytał zdziwiony widząc mnie na progu. – Coś się stało?
To się stało! – warknęłam pokazując mu nieszczęsną fotografię. – Możesz się ze mnie śmiać, nie obchodzi mnie to! – Fuknęłam widząc jak walczy z rozbawieniem.
Uwielbiam jak się tak wściekasz – oznajmił. – Ale faktycznie muszę ci coś powiedzieć – Wyznał prowadząc mnie do salonu. Umościłam się na białej kanapie słuchając jego opowieści.
Pocałowała cię?! – krzyknęłam. – Nie miała prawa tego robić! – Przeczesałam swoje włosy. – Zachowuję się jak wariatka, prawda? – Spytałam głośno wypuszczając powietrze.
Jak zazdrosna wariatka – sprostował obejmując mnie. – Nie zaprzątaj sobie głowy tym zdjęciem, dobrze? Zajmę się tym, a kiedy uporamy się ze wszystkim utnę wszelkie spekulacje na jej i mój temat – Zapewnił.
Dziękuję – pocałowałam go w policzek.
To ciebie kocham – wyszeptał pocierając nosem o mój. Szept. Najintymniejsza forma przekazu słów, myśli, emocji. Jego szept powodował szybsze bicie mojego serca. – I skoro już przy mnie jesteś, to wiedz, że nie puszczę cię dalej niż na odległość naszego szeptu – Złożył obietnicę.
Mason… – zaczęłam patrząc na jego rozpromienioną twarz. Takiego go kochałam. Pełnego życia, pełnego energii, pełnego wesołych iskierek w oczach. – Nigdy nie przestawaj się uśmiechać – Dokończyłam wtulając się w niego. Bo w tych ramionach było moje miejsce.

Uśmiech na Twojej twarzy
mówi, że mnie potrzebujesz.
Jest prawda w Twoich oczach
która mówi, że mnie nigdy nie opuścisz.
Dotyk Twojej dłoni daje mi pewność,
że złapiesz mnie, gdy będę upadać.
I mówisz to najlepiej, kiedy nie używasz słów...


***

Witam! 

Ech, i po ładnej jesieni :( Przynajmniej u mnie :D 

Chloe to tak naprawdę dziewczyna Masona, ale ciii ^^ :D 


Pozdrawiam ;*

*Ronan Keating - When You Say Nothing At All 

niedziela, 20 października 2019

Szósty

Londyn, Stamford Bridge, 17.09.2019 r.

 These are the champions… Nucąc pod nosem powodujący ciarki na całym ciele hymn Ligi Mistrzów siedziałam pośrodku kibiców Chelsea gotowa, by wspierać całą drużynę i przede wszystkim Masona w jego debiutanckim występie. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, ile to dla niego znaczy… Odkąd zaczęliśmy się spotykać mówił mi, że z każdym dniem dąży do perfekcji, aby pewnego dnia stanąć na murawie wraz z kolegami i wysłuchać najpiękniejszej melodii na świecie. Jego marzenie wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego właśnie doczekało się spełnienia. Usiadłam na swoim miejscu ubrana w koszulkę z numerem dziewiętnaście i skupiłam uwagę na przebiegu gry. Koncentrowałam się na spotkaniu nie myśląc o tym, że od czasu naszego zbliżenia nie mieliśmy okazji porozmawiać o tym, co między nami zaszło. Mason był zajęty treningami, a ja dopinaniem ostatnich guzików na uczelni. Miałam nadzieję, że uda nam się to nadrobić przy pierwszej okazji. Początek meczu zdecydowanie nie spełnił oczekiwań kibiców obydwu drużyn. Chelsea oraz jej przeciwnicy z Valencii nie tworzyli klarownych okazji i marnowali najprostsze strzały. Rozglądnęłam się po stadionie obserwując reakcję sympatyków Niebieskich. Dopingowali piłkarzy głośnymi śpiewami i okrzykami, co przyjęłam lekkim uśmiechem. Dołączyłam się do nich czując, że tracę dech w płucach. Poddałam się fali radosnej atmosfery, która w szesnastej minucie rozpadła się jak domek z kart. Mason padł na murawę zwijając się z bólu. Zamarłam z przerażenia i zasłoniłam usta dłońmi. W oczach pojawiły się irytujące łzy, ale szybko je odgoniłam, aby nie zasłoniły mi widoku na zaistniałą sytuację. Jego twarz wykrzywiona wyrazem bólu kuła mnie w serce, a ja nic nie mogłam zrobić… Zawodnik, który sfaulował Masona otrzymał żółtą kartkę, jednak ja sądziłam, że to zdecydowanie za mało. Jego wślizg w kostkę chłopaka, którego kochałam ponad wszystko był zbyt brutalny. Odetchnęłam z ulgą, gdy Mason podniósł się z murawy i był gotowy do kontynuacji gry. Jednak… Po upływie paru minut stało się jasne, że nie będzie mógł dokończyć tego spotkania. Ból w kostce dawał o sobie znać. Z pomocą lekarzy zszedł z boiska. Został nagrodzony gromkimi brawami, ja patrzyłam na niego i mogłam jedynie modlić się o to, żeby kontuzja nie okazała się poważna. Nie teraz, nie na początku sezonu… Cierpiał i ja również cierpiałam. Miałam ochotę do niego podbiec, zająć się nim, lecz wiedziałam, że nie mam do tego prawa. Przynajmniej nie w tej chwili… Dalsza część oglądania meczu upłynęła mi na zamartwianiu się o Masona. Ostatecznie jego drużyna przegrała pierwszy mecz w Lidze Mistrzów, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Najważniejszy był Mason i jego zdrowie…

Londyn, 18.09.2019 r.

 Po otrzymaniu wiadomości od piłkarza udałam się prosto pod wskazany adres. Okazały apartamentowiec z widokiem na Tamizę i Tower Bridge budził zachwyt i trochę onieśmielał mnie swoim przepychem. Jadąc przeszkloną windą na dwunaste piętro serce tłukło mi się o żebra. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o przyjemnych rzeczach. Wysiadając odetchnęłam głęboko i uspokoiłam urywany oddech. Drzwi od mieszkania Masona były już otwarte, więc pewnie przekroczyłam próg.
Jestem w sypialni! – dobiegł mnie krzyk. – Drugie drzwi na lewo! – Poinstruował mnie. Udałam się we wskazane miejsce zaciekawiona rozglądając się po przestronnym i nowocześnie urządzonym mieszkaniu.
Cześć – przywitałam się wchodząc do środka. Mason leżał na łóżku. Bez koszulki. Speszona odwróciłam wzrok niepewnie podchodząc bliżej.
Cześć – odparł uśmiechając się szeroko. – Nie musisz się mnie wstydzić po tym jak ostatnio… – Zaczął mrugając do mnie. Poklepał miejsce obok siebie, zachęcając bym usiadła. Tak też zrobiłam.
Jak się czujesz? – spytałam patrząc na jego kostkę. Była trochę opuchnięta.
Wszystko jest w porządku, nie martw się – zapewnił. – Miałem dziś robione badania, nie wykazały uszkodzonych więzadeł w kostce, więc już jutro będę mógł powrócić do treningów – Wyjaśnił. Kamień spadł mi z serca!
Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło! Wczoraj byłam przerażona, bałam się o ciebie…
Byłaś na meczu? – zainteresował się.
Oczywiście, że tak! Mason… Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać?
Przecież rozmawiamy – rzucił lekko.
Ale o tym… Co zaszło między nami w łazience. Żałujesz tego? – zapytałam skubiąc nitkę swetra.
Nie, nie żałuję. Liliana, nie żałuję żadnej chwili spędzonej z tobą. Obydwoje tego chcieliśmy, wiedzieliśmy, co robimy… Pragnąłem cię w równym stopniu, co ty mnie…
Ja też nie żałuję, ale co dalej z nami? Czy to coś zmienia…?
Liliana… Kocham cię, wiesz o tym. Potrzebowałem trochę czasu, ale moje uczucia do ciebie nie zmieniły się. Wybaczyłem ci już dawno temu… Chciałabyś… Chciałabyś spróbować jeszcze raz? – zadał pytanie przygryzając wargę.
Ja… Mason… Tak! Czyli… Chcesz mnie z powrotem?
Nigdy nie chciałem innej – wyznał przyciągając mnie do siebie. Zatonęłam w jego męskim uścisku delektując się tą bliskością, nim…
Kocham cię – szepnęłam. – I jeszcze raz za wszystko cię przepraszam.
Cii… – przyłożył mi palec do ust. – Nie wracajmy do przeszłości, dobrze? Skupmy się na teraźniejszości i na wspólnej budowie przyszłości, zgoda?
Pokiwałam głową, po czym oparłam ją o jego ramię. Mason gładził moje włosy. Pogrążyliśmy się w rozmowie, uzgadniając, że za jakiś czas powiadomimy nasze rodziny o tym, co dzieje się między nami. Nie mieli pojęcia, że odnowiliśmy kontakt, że próbujemy na nowo odnaleźć się w tym zgiełku i poplątaniu. – Declan wie o wszystkim – Oznajmił w pewnym momencie.
Domyślałam się tego – zaśmiałam się. – Jest twoim najlepszym przyjacielem, miał być twoim świadkiem… To zrozumiałe. Jak zareagował?
Na początku nie chciał w to uwierzyć, ale koniec końców stwierdził, że moje szczęście jest dla niego najważniejsze. Chciałby się z tobą zobaczyć, kiedyś…
To żaden problem – zapewniłam. – Ale uporajmy się najpierw z naszymi rodzicami… Tak chyba będzie najlepiej.
Masz rację – zgodził się ze mną. – Wiesz… – Zaczął złączając nasze dłonie. Uśmiechnęłam się na ten czuły gest. – To mieszkanie… Kupiłem je wtedy. Miało być nasze, mieliśmy zamieszkać tutaj po ślubie – Oznajmił cicho. Spojrzałam na niego zaszokowana, nie zdolna do wypowiedzenia choćby słowa.
Mason…
Nie musisz nic mówić… Ale gdybyś się zdecydowała… Moglibyśmy to mieszkanie uczynić naszym.
Kiwnęłam głową. Spojrzeliśmy na siebie, a nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać. Pocałunek był inny od tego, którym obdarzyliśmy się kilka dni temu. Był powolny, czuły, wyrażający tęsknotę i miłość.
Mam nadzieję, że nam się uda, że z mieszkania razem wyjdzie coś dobrego – powiedziałam.
Tylko nie dzieci, przynajmniej na razie – zażartował. Zamarłam w jednej chwili. Krzyknęłam kryjąc twarz w dłoniach. Mason spojrzał na mnie przerażony. – Co się stało? – Niepokój w jego głosie był namacalny.
Mason! Ja… Przecież my… Ja nie biorę żadnych tabletek! Poza tobą nie było nikogo innego, a ty… Nie miałeś prezerwatywy, a skończyłeś… – wyszeptałam wystraszona. Piłkarz był zaszokowany, jakby dopiero teraz dotarła do niego powaga sytuacji.
Liliana… Nie możemy panikować, wszystko będzie dobrze, zobaczysz – obiecał mi całując mnie w czoło. Przylgnęłam do niego jeszcze mocniej. – Jeśli to prawda, to damy radę, jeśli nie, mamy przed sobą całe życie. I chcę ci powiedzieć, że… Poza tobą również nie było żadnej innej – Przyznał. Pociągnęłam nosem wdychając jego zapach. Zapach szczęścia, zapach miłości, zapach Masona… Miał rację. Nie mogliśmy się bać. Będziemy trwać w tym razem, bez względu na to, co zaplanuje los, co przyniosą nadchodzące dni…

Spójrz mi w oczy, a zobaczysz,
Ile dla mnie znaczysz
Zajrzyj do swojego serca i duszy
A gdy mnie tam znajdziesz, nie szukaj więcej…


***

Witam!

Na razie się układa ^^ :D 



(Ja miałam zawał)

Pozdrawiam ;* 

*Bryan Adams - Everything I Do 

sobota, 12 października 2019

Piąty

Londyn, 10.09.2019 r.

 Czas pędził jak szalony. Dzień zajmowały mi treningi i przygotowania do kolejnych ligowych spotkań. Dawałem z siebie wszystko i dążyłem do perfekcji. Byłem podekscytowany zbliżającym się meczem w Lidze Mistrzów. Gra w elicie, gra w tych prestiżowych rozgrywkach była spełnieniem moich najskrytszych marzeń, marzeń, które miały urzeczywistnić się już za tydzień. Piłka można była całym moim światem, oddychałem nią, potrzebowałem jej do funkcjonowania. Była moim narkotykiem, uzależnieniem wciągającym bez reszty. Oprócz niej była również Liliana. Liliana, która starała się jak mogła, która łaknęła mojego kontaktu, mojej obecności. Nie chcieliśmy stracić tej na nowo utworzonej relacji. Relacji, która na razie była zlepkiem rozmów, wspomnień, śmiechów i żartów. Musieliśmy otworzyć się przed sobą, spróbować zapomnieć o bólu i o stracie. Ja musiałem nauczyć się jej ufać. Znowu. Byliśmy na dobrej drodze, jednocześnie oboje zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie możemy tego przyspieszać. Chcieliśmy uniknąć niepotrzebnych konfliktów i spięć. Wszystko toczyło się swoim powolnym rytmem, tak aby niczego nie zepsuć. Jęknąłem w duchu, kiedy zobaczyłem zbliżającą się ku mnie postać. Trening właśnie dobiegł końca, koledzy rozeszli się do szatni w akompaniamencie głośnych śmiechów.
Mason! – krzyknęła Chloe i przybiegła do mnie. Zapach jej intensywnych perfum sprawił, że zakręciło mi się w głowie.
Cześć – przywitałem się. – Co cię tu sprowadza?
Chciałam zapytać, czy nie znalazłbyś dla mnie chwilki? – mruknęła nieśmiało wpatrując się we mnie z nadzieją. Przygryzłem wargę. Nie chciałem jej zranić, ale nie miałem ochoty na wyjście z nią gdziekolwiek.
Ja… – zacząłem rozglądając się po pustej przestrzeni w poszukiwaniu pomocy.
No daj spokój, nie daj się prosić! – zaświergotała słodko. Już miałem ulec, kiedy dostrzegłem Lilianę wpatrującą się we mnie i Chloe z mordem w oczach. Skąd ona się tu wzięła? Dlaczego…?
Co ty tutaj robisz? – spytałem zdezorientowany.
Chciałam z tobą porozmawiać, ale jak widzę przyszłam nie w porę – wycedziła. Spojrzałem na nią zdziwiony. W jej niebieskich oczach odbijały się iskry wściekłości.
Kto to jest? – zainteresowała się Chloe lustrując sylwetkę Lili od góry do dołu.
Ja… – zakłopotany podrapałem się po głowie nie umiejąc logicznie wyjaśnić, kim jest dla mnie Liliana.
Nikt ważny – odparła blondynka. Cały czas uważnie patrzyła na uwieszoną u mojego boku dziewczynę. Policzki jej pociemniały. I wtedy to do mnie dotarło. Liliana była zazdrosna. Stłumiłem parsknięcie zasłaniając usta dłonią. Była zazdrosna! O mnie!
Chloe, naprawdę nie mam teraz czasu – stanowczo odsunąłem ją od siebie posyłając Lili krzywy uśmieszek. – Byliśmy umówieni – Wskazałem na moją niedoszłą żonę. Uniosła brew ku górze, ale nic nie powiedziała.
W takim razie nie będę wam przeszkadzać – powiedziała. – Zobaczymy się później! – Pożegnała się całując mnie w policzek. Liliana prychnęła pod nosem. Ściskała paznokcie tak mocno, że aż pobielały jej kłykcie. Odczekałem chwilę. Kiedy zniknęła z horyzontu stanowczo chwyciłem Lili za rękę.
Kim ona była? – spytała próbując wyrwać się z mojego uścisku.
Nic nie znaczącą koleżanką – odparłem walcząc ze sobą. Jej wściekłość, postawa ciała, spojrzenie, którym mnie obdarzyła. Byłem na skraju wytrzymania.
Gdzie ty mnie ciągniesz?! – warknęła orientując się, że zmierzamy w stronę ośrodka treningowego. Nic nie odpowiedziałem, jedynie z całej siły pchnąłem szklane drzwi. – Mason! Rozglądnąłem się po obszernym korytarzu. Mając pewność, że nikogo nie ma pociągnąłem blondynkę w stronę łazienek. Bez zastanowienia przekręciłem zamek i przycisnąłem jej drobne ciało do ozdobnych kafelek. – Mason! – Szepnęła słabo wpatrując się głęboko w moje oczy.
Jesteś o mnie zazdrosna – stwierdziłem przysuwając się jeszcze bliżej. Delikatnie pogłaskałem jej policzek. Drażniłem ją swoim miętowym oddechem, czułem jak topnieje z powodu mojej bliskości.
Nie jestem! – odparła szarpiąc się.
Jesteś. I to bardzo – wychrypiałem trącając nosem jej szyję. To było obezwładniające. Ona, jej niezmienny zapach, słodki, kuszący, prowadzący mnie na skraj. – Pomimo tej rozłąki… Wciąż na ciebie działam… – Wyszeptałem kąsając wrażliwą skórę. Jęknęła. Odsunąłem się od niej na moment. Pociemniałe tęczówki, rozemocjonowane policzki… – Prawie zapomniałem jak pociągająca jesteś w takich chwilach – Pocałowałem kąciki jej ust. Pachniały maliną. Zapach jej oliwkowego balsamu do ciała, owocowo-kwiatowych perfum Calvina Kleina działał na mnie jak najprawdziwszy afrodyzjak. Była tak blisko, odurzała mnie wonią granatu i orchidei.
Mason, proszę cię, przestań – wyjąkała cicho.
Nie chcesz żebym przestawał, wiem to – powiedziałem pewnie. Jedno spojrzenie w jej zamglone od pożądania oczy było dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Nachyliłem się ku niej i złączyłem nasze usta w pocałunku. Wstrząs. Euforia. Ekstaza. Ogień. Wszystkie emocje wybuchły w nas ze zdwojoną siłą. Początkowo się opierała, ale pod naciskiem moich ust oddała pocałunek z zaangażowaniem. Nasze języki wyszły sobie na spotkanie ciesząc się, że odnalazły do siebie drogę po ponad dwuletniej rozłące. Liliana rozpadła się w moich ramionach, trzymałem ją, byśmy oboje nie wpadli w nicość. Wplotła smukłe palce w moje włosy burząc starannie ułożoną fryzurę. Sam zacząłem przeczesywać jej blond pukle owijając je sobie wokół palców. Znów byliśmy razem, znów tak blisko, ciało przy ciele. – Tęskniłem za tobą… Tak bardzo, bardzo tęskniłem – Szeptałem wkradając się dłonią pod jej kraciastą koszulę. Gładziłem jej brzuch, kreśliłem na nim bliżej nieokreślone znaczki powoli przesuwając dłoń ku górze. Drżała. Stanowczym ruchem zacząłem guzik po guziku odpinać zbędną w tym momencie odzież. Pozwoliła mi na to. Sama zamaszyście pozbyła się mojej treningowej koszulki. Gorącym spojrzeniem lustrowała mój tors, mięśnie brzucha. Opuszkami palców obrysowywała ich zarys. Jęknąłem walcząc z zapięciem jej koronkowego czarnego stanika. Kiedy odrzuciłem go za siebie, Liliana popatrzyła na mnie zagryzając dolną wargę. Podążyłem za tym gestem skradając kolejny mocny pocałunek z jej ust. Dotykałem jej całej, kuszącego ciała, każdej krzywizny, każdej zmysłowej wypukłości, muskałem jej jędrne piersi.
Ja… Ja też za tobą tęskniłam – wyjąkała całując mój tors. Wtuliłem twarz w jej gęste włosy poddając się fali przyjemności. Nie panowałem nad sobą, chciałem jej tu i teraz, chciałem znów poczuć jak to jest doświadczyć tej formy intymności, chciałem zagłębić się w niej, dawać rozkosz… Nasze spodnie, jej z obcisłego dżinsu, moje treningowe szybko znalazły miejsce na wyłożonej kafelkami podłodze. Dotknąłem rąbka jej bokserek od kompletu upewniając się, czy mogę pokonać tę granicę. Kiwnęła głową mocując się z moją bielizną. Byliśmy oszołomieni, zawładnęło nami pożądanie oraz pewnego rodzaju dzikość. Gdy ostatnia bariera została złamana położyłem dłonie na tyłach jej ud i przyciągnąłem ją do siebie. Oplotła mnie nimi w pasie, pocałowała żarliwie i dała mi znak. Oparłem dłonie nad jej głową i wszedłem w nią mocno. Jęknęła, szybko odnajdując się w moich znajomych ruchach. Poruszałem się w niej stanowczo, tak jakby ziemia miała za chwilę się rozstąpić, jakby piekło miało nas pochłonąć. Jej słodkie jęki, głośne krzyki, urywane szepty układające się w moje imię były dla mnie impulsem i nagrodą. Patrzyliśmy sobie w oczy widząc w nich uczucie i pożądanie. Liliana trzymała mnie mocno, wbijała mi paznokcie w plecy znacząc swój teren. Wychodziliśmy sobie na spotkanie pragnąc jak najmocniej zadowolić drugą osobę. Była moja, a ja byłem jej. Częstotliwość moich ruchów nie gasła, wręcz przeciwnie, rosła z każdą sekundą jęków i tłumionych westchnień. Byliśmy tylko my. Zamknięci w uścisku namiętności i żądzy, która zawładnęła nami bez reszty. Ciało przy ciele. Serce przy sercu. Doprowadziłem ją na skraj, sam skończyłem w niej kilka chwil później. Dyszeliśmy, nie mogliśmy ustać na nogach. Serce tłukło mi się o żebra, nie mogłem złapać tchu. – Mason… – Wydyszała.
Cii… – przyłożyłem jej palec do ust. Opuszką palca drażniłem jej wargi, oparłem czoło o jej czoło. – Nie mówmy nic, cieszmy się chwilą – Powiedziałem wtulając się w nagie, gorące i spocone ciało. Liliana przylgnęła do mnie, objęła mnie mocno, położyła głowę na moim ramieniu. Zadurzyłem się w niej całej, w jej zapachu, w biciu jej serca. Ona i ja. My.

 Za szybko. Za gwałtownie. Utkwiłam wzrok w suficie rozpamiętując wydarzenia sprzed paru godzin. Daliśmy się ponieść, zawładnęło nami pragnienie bliskości i chęć zatracenia się w sobie nawzajem. To było dobre i złe jednocześnie. Mieliśmy rozwijać swoją relację powoli, nie spiesząc się z niczym. Tymczasem… Jęknęłam bezgłośnie wtulając twarz w poduszkę. Jego rozpalone usta, gorące ciało, drażniący oddech, przemykający po ciele dotyk, spojrzenie dające mi do zrozumienia jak bardzo mnie pragnie, jak bardzo mnie chce… Nie żałowałam tego, byłabym głupia, jednak nie miałam pojęcia, co dalej z nami będzie. A może… Może tego właśnie potrzebowaliśmy, by zetrzeć wszystkie bariery, by zacząć od nowa? Nie wiedziałam, co przyniesie przyszłość, wiedziałam tylko, że chcę ją przeżyć z nim…

Byliśmy od siebie oddaleni o całe światy
Więc spadłam z gwiazd
Podróżowałam długo i podróżowałam daleko
Wtedy głęboko w ciemności
Podążyłam za iskrą
Która zaprowadziła mnie prosto do Twojego serca...


***

Witam!

Trochę się tutaj podziało ^^ 


(Czyż on nie jest słodki? 😍)

Pozdrawiam ;*

*Aisha Badru - Bridges

niedziela, 6 października 2019

Czwarty

Londyn, 19.08.2019 r.

 Spotkajmy się jutro przed wejściem do Hyde Parku. Powiedzieć, że byłam zdziwiona wiadomością od Masona to nic nie powiedzieć. Byłam w szoku, telefon ślizgał mi się w dłoniach, a palce nie mogły natrafić na odpowiednie litery, gdy wysyłałam odpowiedź. Bałam się, byłam przestraszona, ale jednocześnie podekscytowana. Sam fakt, że po miesiącu prób zgodził się na spotkanie ze mną napawał mnie irracjonalną nadzieją, że wszystko się ułoży. Nerwowo poprawiłam rozpuszczone, rozwiewane przez wiatr włosy. Obserwując spacerujących ludzi zastanawiałam się, jak przebiegnie nasza rozmowa. Układałam w głowie to, co pragnę mu powiedzieć, wiedziałam jednak, że gdy przyjdzie co do czego to zapomnę języka w gębie. Westchnęłam ciężko poprawiając zsuwającą się z ramienia czarną torebkę. Nie stroiłam się zbytnio, postawiłam na obcisłe dżinsy przed kostkę, niebieski sweter oversize oraz białe trampki. W mojej głowie rozgrywała się gonitwa myśli, zadręczałam się osobą dziewczyny, która wczoraj rzuciła się Masonowi na szyję, drżałam pełna obaw i złych przypuszczeń. A co jeśli są razem? Odgoniłam od siebie ten pomysł, jakby był natrętną, bzyczącą muchą.
Liliana… Cześć – usłyszałam za sobą niepewny głos Masona. Odwróciłam się na pięcie tonąc w głębi jego piwnych oczu. Znajomo ułożona fryzura, czarne postrzępione dżinsy, dobrany sweter, biało-złote adidasy. Serce zabiło szybciej. Oddech ugrzązł mi w gardle.
Ja… Cześć – odparłam. Uśmiechnął się niemrawo, co odwzajemniłam.
Możemy przejść się do kawiarni, jeśli masz ochotę – powiedział. – Nie jest daleko.
Jasne, z chęcią – odparłam. Pokiwał głową i ruszył przed siebie. Szliśmy obok, w ciszy, oboje nie wiedzieliśmy, co powiedzieć, odwlekaliśmy tę rozmowę w czasie. Byliśmy pogrążeni we własnych myślach, spacerowaliśmy patrząc na okolicę, mijając spieszących się ludzi. Byliśmy w tym zgiełku, młodzi, niepewni, przestraszeni.
Jesteśmy – oznajmił w pewnym momencie. Z szoku uchyliłam usta. Przed wejściem do kawiarni stał ozdobny niebieski rower z koszykiem pełnym różowych kwiatów oraz ścianka z dekoracjami. Gdy weszliśmy do środka zaparło mi dech w piersiach. Było tak kolorowo, magicznie, bajkowo. Malownicze kwiaty były dosłownie wszędzie. Ściany pełne były migających, neonowych i podświetlanych napisów oraz cytatów o kawie. Jedna ze ścian ozdobiona była mieniącymi się w różnych barwach kubkami na wynos. Zauważyłam, że wystają z nich małe karteczki. Domyśliłam się, że zawierają w sobie motywujące słowa. Krzesła i kanapy były miękkie, obite w szmaragd i pudrowy róż. Marmurowe stoliki wyglądały zachwycająco, prezentowały szeroki wybór ciast i innych słodkości. Wnętrze było urocze i poprawiało nastrój jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Pięknie tutaj – wyszeptałam oczarowana posyłając w stronę Masona szeroki śmiech. Odwzajemnił go, po czym odsunął mi krzesło. Podziękowałam skinieniem głowy zachwalając karteluszki mówiące o tym, że kalorie z ciast się nie mają znaczenia. Usiadł naprzeciwko mnie lustrując mnie uważnym spojrzeniem. Czekając na zamówienie siedzieliśmy pogrążeni w zadumie. Mason bawił się serwetkami, ja rozglądałam się po imponującym wnętrzu. Elan Cafe trafiła właśnie na listę moich ulubionych miejsc.
Zawsze miałaś bzika na punkcie różu, kwiatów i szpargałów zajmujących prawie każdy kąt – wspomniał obdarzając mnie krzywym uśmieszkiem.
To nie były szpargały! – oburzyłam się. Puścił mi oczko, po czym podziękował kelnerce, która zjawiła się w mgnieniu oka. Wzięłam w dłonie filiżankę wypełnioną aromatycznym zapachem. Pieniste Cappuccino koiło moje zmysły.
Oczywiście – parsknął biorąc łyk ze swojej wysokiej szklanki.
Latte Macchiato? – zdziwiłam się dostrzegając trójwarstwowy płyn. – Od kiedy? – Spytałam dmuchając na czekoladową posypkę.
Sporo się zmieniło – mruknął odstawiając naczynie na stolik. – Ale ten nawyk przejąłem od mamy, która rozpływa się nad tym cudem. Tata stroi sobie z nas żarty przy każdej okazji – Uśmiechnął się.
Zawsze był żartownisiem – zauważyłam.
Tak, to prawda – potwierdził patrząc na mnie z rozbawieniem. Nachylił się przez stolik i uwolnił mój policzek spod nadmiaru pianki. Zarumieniłam się na ten czuły gest. – Może… Może porozmawiamy? – Wykrztusił z siebie.
Najwyższy czas – stwierdziłam poprawiając się na krześle. – Zanim zacznę… Co działo się z tobą, po tym… Kiedy cię zostawiłam? – Zapytałam cicho spuszczając wzrok. Byłam tchórzem, znów brakło mi odwagi, by patrzeć mu w oczy.
Wyjechałem do Holandii – odparł. – Dostałem ofertę, po tym… Po naszym niedoszłym ślubie. Nie zastanawiałem się długo, przyjąłem ją. Granie w pierwszej drużynie znacznie różniło się od gry w akademii, ale dałem sobie radę. Miałem osiemnaście lat, byłem z dala od domu, od rodziny, od ciebie… Jednak nie mogłem zostać w Anglii, tam wszystko przypominało mi o tobie. Skorzystałem z szansy jaką dał mi klub, rozwijałem się, szkoliłem. Musiałem nauczyć się gotować – Zaśmiał się. Zawtórowałam mu obejmując filiżankę dłońmi. – Nie zdołałem nauczyć się holenderskiego, złapałem kilka pojedynczych słówek, a gdy czas pozwolił to mama robiła mi pranie. Nie mogłem połapać się w tych przyciskach i instrukcjach – Oznajmił. Parsknęłam głośnym śmiechem.
Nie dziwi mnie to – powiedziałam obserwując jego roześmiane oczy.
Cóż, pewnych rzeczy mężczyzna nie nauczy się nigdy – stwierdził. – W tamtym sezonie wróciłem do Anglii, grałem w Derby County, również w podstawowym składzie. Trener mi zaufał. Spełniłem pokładane we mnie nadzieje, co poskutkowało podpisaniem pięcioletniego kontraktu z Chelsea. Marzenia małego chłopca z akademii stały się rzeczywistością – Uśmiechnął się szeroko.
Wiem, jak ważne to dla ciebie było. Gra w pierwszej drużynie, w twoim ukochanym klubie… – wyznałam.
Tak, to niewątpliwie coś – przyznał. – Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem cię wczoraj na meczu. Byłem w szoku. Niemniej, dziękuję, że przyszłaś, by na żywo obejrzeć mój debiut w domowym spotkaniu. Twój widok w mojej koszulce… Ten gol był dla ciebie – Oznajmił dobitnie.
Dziękuję – wychrypiałam. – Mason…
Dość już o mnie, Liliana – przerwał mi. – Co działo się z tobą? Gdzie byłaś? Dlaczego uciekłaś bez słowa wyjaśnienia w dniu naszego ślubu? Dlaczego mnie zostawiłaś…?
Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam na niego. Ciekawość na jego twarzy mieszała się ze smutkiem spowodowanym moją osobą, moją decyzją…
Zdaję sobie sprawę, że żadne słowa nie są w stanie oddać tego, co czułeś, ale… Przepraszam Mason, tak bardzo cię przepraszam – szepnęłam. Szarpałam za nitki od swetra, by zająć czymś dłonie. – Postąpiłam egoistycznie, zdecydowałam za nas, nie dając nam szansy. Kochałam cię, nadal cię… – Odchrząknęłam. – Dostałam szansę od losu, którą wykorzystałam bez wahania przekreślając nas i naszą przyszłość. Studia na Harvardzie, wyobrażasz to sobie? Spełnienie moich dziecięcych fantazji i marzeń. Podjęłam decyzję nie konsultując jej z tobą. Wyjechałam zostawiając za sobą ciebie, rodzinę, Anglię. Stany Zjednoczone były ogromne, momentami mnie przytłaczały, a ja samotna czułam się przerażona i niepewna każdego kroku. Jednak odnalazłam się, poświęciłam się nauce, próbowałam nie myśleć o tym, co ci zrobiłam, o tobie, jednak było to trudne. Myślałam o tobie każdego dnia, zastanawiałam się, co robisz, jak potoczyła się twoja kariera. Byłam tchórzem i nie miałam odwagi, by to sprawdzić, by odezwać się do ciebie. Poprosiłam rodziców o to, by nie mówili ci o miejscu mojego pobytu. Mason… Myślałam, że sobie nie poradzimy. Myślałam, że nie byłbyś w stanie zrezygnować dla mnie z kariery, zresztą nie miałabym serca cię o to prosić. Ty w Anglii, ja w Stanach… Przetrwalibyśmy to? Nie wiem, Mason, niczego już nie jestem pewna. Wiem jedynie, że skrzywdziłam cię, bardzo mocno. Żałuję tego z każdym dniem, ale czasu nie cofnę. Mogę jedynie starać się i prosić cię o to, byś mi wybaczył. Kiedyś – Wyrzuciłam z siebie. Spuściłam głowę czując irytujące łzy.
Nie wiem, co powiedzieć – mruknął po dłuższej chwili wymownego milczenia. – Stany Zjednoczone, Boston, Harvard… Bylibyśmy daleko od siebie, ale wierzę, że dalibyśmy radę z tą odległością, z tym wszystkim. Mielibyśmy kontakt, odwiedzalibyśmy się, gdyby trafiła się okazja. Liliana… Mieliśmy wziąć ślub w wieku osiemnastu lat, więc sądzę, że dzieląca nas odległość byłaby najmniejszym problemem. Poradzilibyśmy sobie… – Oznajmił dotykając mojej dłoni. Pogłaskał z czułością dwa pierścionki znajdujące się na moim serdecznym palcu. Kciukiem otarł łzy z moich policzków. – Ja też cię kocham, nigdy nie przestałem, nie mógłbym, ale… Chyba potrzebuję czasu, żeby to ogarnąć. Mogłaś mi powiedzieć, przeszlibyśmy przez to razem, ale nie pozwoliłaś nam na to… Mam do ciebie żal, naprawdę. Chciałem cię znienawidzić, ale nawet na to byłem za słaby. Jesteś tą jedyną, ale zrozum mnie i daj mi ten czas. Jednak jedno nie daje mi spokoju… Dlaczego wróciłaś? Dlaczego teraz? – Zapytał.
Dzięki wysokim wynikom w nauce dostałam szansę na powrót do ojczyzny. Kolejny rok zaczynam tutaj, w Londynie. Imperial College London, Imperial College Faculty of Medicine – wyjaśniłam pociągając nosem.
Gratuluję – powiedział szczerze wstając z zajmowanego miejsca. – Będziemy w kontakcie. Nie chcę cię znów stracić – Oznajmił pieszczotliwie czochrając mnie po włosach.
Nie stracisz – wyszeptałam patrząc na jego oddalającą się sylwetkę. Wyciągnęłam z torebki obrączkę i kilka razy obróciłam ją w dłoniach. Pogładziłam ją z uczuciem. Kochałam go, tak bardzo…

 Usiadłem na ławce w parku spoglądając na burzowe niebo. Poruszenie, które ogarnęło mnie po wyjaśnieniach Liliany nie chciało odejść. Kochałem ją, ona również kochała mnie. Przestraszyła się, uciekła, zostawiła mnie, by spełniać swoje marzenia, by kształcić się na jednym z najlepszych uniwersytetów na świecie. Byłbym w stanie to zrozumieć, zaakceptować, gdyby podzieliła się ze mną swoimi obawami, gdyby powiedziała mi o szansie, jaką dało jej życie. Tak się jednak nie stało, a my żyliśmy z dala od siebie, oddaleni o kilkanaście tysięcy kilometrów. Dzielił nas ocean, dzieliły nas niewypowiedziane słowa, żal, poczucie beznadziejności, utraty sił. Potrzebowałem czasu, by dojść do siebie, by trzeźwo spojrzeć na całą sytuację. Czy potrafiłem wybaczyć Lilianie? Już jej wybaczyłem. Była egoistką, ale była również kobietą mojego życia, a miłości można wybaczyć wiele, jak i nie wszystko. Na swój sposób byłem z niej dumny. Zawsze była ambitna, dążyła do perfekcji, była zdolna, a nauka nie sprawiała jej trudności. Harvard Medical School brzmiał wyniośle i hardo. Cieszyłem się jednak, że wróciła, że będzie kontynuowała naukę tu, w Londynie, blisko mnie. Nie zniósłbym ponownego rozstania z nią, nie dałbym rady. Nie mogłem pozwolić jej odejść, nie po tym, kiedy wróciła, kiedy zrodziła się nadzieja, że naprawdę mamy możliwość złączenia naszych dróg na nowo…

Sprawiasz, że w sercu czuję jak gdyby było lato
Gdy leje deszcz
Sprawiasz, że czuję iż cały mój świat jest dobry, gdy jest źle
Właśnie dzięki temu wiem, że jesteś tą jedyną
Właśnie dlatego wiem, że jesteś tą jedyną
Łatwo jest bać się żyć
Z Tobą jestem gotów na to, co nadejdzie
Nasze dwa serca sprawią, że będzie łatwo
Łącząc kawałki, razem tworzą jedno… 


***

Witam! 

I już po wyjaśnieniach Liliany ;) I co teraz? ^^ 



Pozdrawiam ;*

*Kodaline - The One