piątek, 10 stycznia 2020

Szesnasty

Londyn, 10.12.2019 r.

 Z niespokojnego snu wyrwał mnie dziwny hałas. Zdezorientowany otworzyłem oczy próbując przyzwyczaić je do ostrego światła. Pikanie maszyn, oddech Liliany… Szpital. Ocknąłem się w jednej sekundzie. Początkowo nie wiedziałem, gdzie się znajduję, ale jedno spojrzenie na śpiącą sylwetkę mojej ukochanej posłużyło mi za odpowiedź. Mimo lekkich przeciwwskazań lekarzy spędziłem noc w jej sali. Musiałem być przy niej, gdy się obudzi. Krzesło było twarde i niewygodne, czułem się tak, jakby zrosły mi się wszystkie mięśnie, ale miałem to gdzieś. To Liliana była najważniejsza. Naprawdę miałem nadzieję, że od teraz będzie już dobrze, że jej zdrowiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Napędziła nam mnóstwo strachu, ale to przecież nie była jej wina. Nie poddała się, walczyła o swoje serce. Dla siebie. Dla nas. Była dzielna w swojej kruchości. Była uparta i wiedziałem, że tak łatwo nie odpuści. Myśli, że mógłbym ją stracić, po wczorajszej operacji odleciały gdzieś daleko. Razem, krok po kroku, dołożymy wszelkich starań do tego, aby wróciła do pełni sił. Pogłaskałem jej dłoń z uśmiechem. Jeszcze wczoraj przeżywałem chwile grozy, a teraz… Drgnąłem, kiedy poczułem na swojej dłoni słaby uścisk.
Mason… – wychrypiała dziewczyna próbując się podnieść.
Liliana – szepnąłem całując jej czoło. – Dobrze się czujesz? – Spytałem drżącym głosem. – Zawołać lekarzy?
Za chwilę – odparła. – Jest tu gdzieś woda? – Jęknęła głucho.
Jasne – oprzytomniałem napełniając jednorazowy kubek. Wypiła całą zawartość jednym duszkiem. – Może jednak…
Słyszałam cię – przerwała mi. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc, o czym mówi. – Kiedy lekarze o mnie walczyli… Czułam ból. Przenikliwy… Chciałam się poddać, modliłam się jedynie o to, aby ustał, żeby dał mi spokój. Czułam, że znajduję się na granicy, naprawdę chciałam odpuścić – Łza spłynęła po jej policzku. Natychmiast otarłem ją kciukiem.
Liliana… – zacząłem. – To…
Ale wtedy usłyszałam twój głos. Był smutny, tak przeraźliwie smutny. Byłeś zrozpaczony, wiedziałam to. Kazałeś mi walczyć, błagałeś, żebym cię nie zostawiała… Wtedy wstąpiła we mnie wola walki. Żyję dzięki tobie – zaśmiała się. – Nie płacz – Poprosiła widząc moje zaczerwienione oczy.
Myśl, że mógłbym cię stracić dobijała mnie na każdym kroku. Nie mogłem bezczynnie patrzeć na lekarzy, musiałem coś zrobić. Chciałem dać ci znak, że jestem obok ciebie, że zawsze będę…
Wiem – nie dała mi skończyć. Złożyła pocałunek na wewnętrznej stronie mojej dłoni. – Kocham cię, Mason. Tak bardzo cię kocham – Wyznała opadając na poduszki.
Ja ciebie też kocham – pogłaskałem ją po głowie i dałem znać lekarzom, że się obudziła. – Najbardziej na świecie. Przejdziemy przez to razem – Zapewniłem ją.
Zdaję sobie sprawę, że tego dopilnujesz – parsknęła posyłając szeroki uśmiech lekarzowi, który właśnie wszedł na salę. Zostawiłem ich samych i poinformowałem rodziców o stanie jej zdrowia. Wróciła do nas. Wróciła do mnie…

Portsmouth, 24.12.2019 r.

 Rekonwalescencja Liliany przebiegała wzorcowo. Poświęcałem jej każdą wolną chwilę. Po treningach i meczach pędziłem prosto do mieszkania, robiłem zakupy, pomagałem w najprostszych czynnościach. Wracała do zdrowia, jednak czasami odczuwała zawroty głowy oraz lekkie duszności. Było to normalne, ale ja drżałem ze strachu, gdy tylko sygnalizowała, że coś się dzieje. Momentami miała mnie dość, kazała mi wyjść gdzieś z chłopakami, abym się rozerwał i zajął sobą. Doceniałem jej starania, lecz było na to za wcześnie. Według wszystkich, tylko nie jej. Była strasznym uparciuchem i nie chciała przyznać, że potrzebuje pomocy. Taka już była, a ja pokochałem jej upór wraz z nią całą. Na studia miała wrócić po nowym roku, co przyjęła z markotną miną. Martwiła się zaległościami oraz materiałem, który będzie musiała nadrobić. Zapewniłem ją, że poradzi sobie ze wszystkim, bo inaczej nie byłaby sobą. Nie wspomniałem jej o wizycie Chloe w naszym mieszkaniu, bo nie chciałam narażać jej na niepotrzebny stres. Jak na razie dziewczyna odpuściła i wierzyłem, że odtąd przestanie wtrącać się w nasze życie. Ani ja, ani Liliana do niczego jej nie potrzebowaliśmy. Plułem sobie w brodę, analizowałem, myślałem, że faktycznie mogłem powiedzieć coś, co zostało przez nią źle odebrane. Tak jednak nie było. Od początku postawiłem sprawę jasno. To Chloe dorobiła sobie własny scenariusz, który teraz mścił się na mnie. Zepchnąłem na bok natrętne myśli o tej irytującej dziewczynie skupiając całkowitą uwagę na bogato zastawionym wigilijnym stole. Uginał się od ciężarów i pyszności. Byliśmy razem. Moja rodzina, rodzina Liliany. Pierwsze wspólne święta… Wesołe rozmowy i śmiechy nie ustawały, zapach aromatycznych potraw zachęcał do jedzenia, pod wielką i migoczącą choinką piętrzył się stos prezentów. Cieszyłem się, że przebywam w gronie najbliższych, że moja blondynka siedzi obok mnie i patrzy na mnie z miłością. To ona podarowała mi najpiękniejszy podarunek. Wyzdrowiała, nie poddała się. Walczyła i wróciła do nas, abyśmy mogli wspólnie celebrować ten magiczny i świąteczny czas. Ponad stołem mrugnąłem konspiracyjnie do Vivi. Odpowiedziała mi szerokim uśmiechem, co przyjąłem z ulgą. Wszystko było gotowe. Po wigilijnej kolacji nasze rodziny wyszły na późny spacer. Sam miałem takie plany, ale musiałem poczekać aż wrócą. Usiadłem z Lilianą na miękkim dywanie. Objąłem ją mocno całując jej szyję. Zadrżała. Wpatrywaliśmy się w trzaskające w kominku płomienie.
Od zawsze marzyłam o takich rodzinnych świętach – powiedziała masując się po brzuchu. – Chyba za dużo zjadłam! – Jęknęła.
Ja również – odpowiedziałem. – Ale… Nie sposób było przejść obojętnie obok tych smakołyków – Westchnąłem.
Masz rację – przyznała. – Nasze mamy dały czadu – Zażartowała. Parsknąłem śmiechem zgadzając się z nią. Poderwałem się z miejsca słysząc otwierające się drzwi. Do środka wdarł się powiew zimnego powietrza.
Teraz ja zabieram cię na spacer – podałem jej dłoń. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale przyjęła zaoferowaną pomoc. Ubrała puchatą kurtkę, czapkę z uroczym pomponem, buty, owinęła się szalikiem i była gotowa.
I kto tu się guzdra – zabawnie przewróciła oczami. – Poczekam na zewnątrz, bo się tu ugotuję!
Jak z ty z nią wytrzymujesz? – spytała Vivi. – Momentami jest nie do zniesienia! – Tupnęła nogą wydymając dolną wargę.
Momentami? – prychnąłem ubierając się. – Zadbałaś o każdy szczegół? – Upewniłem się.
Tak jest! – zasalutowała niczym żołnierz. – Nie schrzań tego!
Za kogo ty mnie masz? – oburzyłem się posyłając jej rozbawione spojrzenie. – Teraz wszystko w rękach Liliany – Mruknąłem.
Pospiesz się! – dotarł do nas jej zniecierpliwiony głos.
Już idę! – odkrzyknąłem. – Trzymaj kciuki! – Zwróciłem się do Vivi. Kiwnęła głową i odmaszerowała do salonu, żeby zająć się zabawą z moimi pupilami. Wziąłem głęboki oddech i wyszedłem na zewnątrz.

 Mroźne grudniowe powietrze owiało moje policzki. W tym roku zima trochę nas zaskoczyła. Była to miła niespodzianka, odmiana od brudnej i deszczowej jesieni. Śnieg cały czas delikatnie prószył i wesoło skrzypiał pod nogami. Nasze Portsmouth było wspaniale udekorowane, na każdym kroku migotały świąteczne ozdoby oraz kolorowe światełka. Skrycie dziękowałam, że mogłam tego doświadczyć. Że mogłam łapać płatki śniegu w ręce, śmiać się, płakać, być. Pobyt w szpitalu był cenną lekcją, doświadczeniem, z którego wiele wyniosłam. Wygrałam walkę o życie i nie zamierzałam tego zmarnować. Denerwowałam się na Masona, za jego nadgorliwość w pewnych sprawach, ale rozumiałam go. Chciał dobrze, nie chciał dopuścić do tego, abym znowu wylądowała na operacyjnym stole. Dbał o mnie, troszczył się, pomagał. Zaniedbywał przy tym siebie, ale nie dbał o to. Z uporem maniaka powtarzał, że teraz to ja jestem najważniejsza i żebym nie martwiła się o jego potrzeby. Był moim aniołem stróżem.
Gdzie idziemy? – spytałam po kilku minutach przyjemnego spaceru.
To niespodzianka – odparł lekko zdenerwowany. Zmarszczyłam brwi, lecz nie drążyłam tematu.
Lubię twoje niespodzianki – oznajmiłam schylając się. Uformowałam ze śniegu kulkę i rzuciłam nią w chłopaka.
Ej! – krzyknął wzburzony. – Ja twoich nie! – Wystawił mi język. Złączył nasze dłonie dając mi przyjemne ciepło. – Twoje ręce jak zawsze są zimne! Gdzie masz rękawiczki?
Zostawiłam w domu – odpowiedziałam słodko.
Jesteś niemożliwa – pokręcił głową. – Ale jesteśmy! – Oznajmił z nieskrywaną ulgą. Idąc nie zwróciłam uwagi na porozwieszane na gołych drzewach lampki. Rozglądnęłam się po znajomej okolicy i wstrzymałam oddech.
Mase… Mason… – wychrypiałam. – To tutaj, prawda? To tutaj odbył się festyn, tutaj wygrałeś dla mnie pierścionek, tutaj oświadczyłeś mi się po raz pierwszy? – Dopytałam, choć znałam odpowiedź. Sceneria wyglądała inaczej, lecz nie pomyliłabym tego miejsca z żadnym innym. Na śniegu, w centralnej części placu z płatków lilii i róż ułożona była strzałka, która wskazywała dokładnie to miejsce. Wzruszona pokręciłam głową.
Liliana… – zagryzł dolną wargę prowadząc mnie wzdłuż strzałki. – W szpitalu pytałaś o swoje pierścionki. Oddałem ci tylko ten plastikowy, powiedziałem, że ten drugi musiał się gdzieś zawieruszyć. Tak naprawdę wziąłem go ze sobą, bo… – Odetchnął głęboko klękając na jedno kolano. Zakryłam usta dłońmi. Poruszenie wypełniło mnie całą. – Chciałem ponowić oświadczyny. Byłaś tą jedyną już wtedy, jesteś nią teraz. Wiem, że teraz damy radę, że naprawdę damy radę. Wiem, że wciąż jesteśmy młodzi, ale również bogatsi. Dostaliśmy lekcję, wyciągnęliśmy z niej odpowiednie wnioski. Zatem… Zostaniesz moją żoną? – Zapytał wyciągając z kieszeni ozdobne pudełeczko. Po otwarciu moim oczom ukazał się znajomy pierścionek.
Oczywiście, że tak, Mase – odpowiedziałam bez wahania pociągając nosem. Mason włożył mi błyskotkę na serdeczny palec. Uklękłam naprzeciwko niego i chwyciłam jego twarz w dłonie. – Dla ciebie to zawsze będzie tak – Wyszeptałam całując go mocno.

 Gorące nagie ciała, stłumione jęki, dreszcze podniecenia, ekstaza, ogień. Starałem się hamować, jednak pożądanie wzięło nade mną górę. Liliana z ochotą dopasowała się do mojego rytmu, poddała mi się, wiła się pode mną błagając o więcej. Tak bardzo jej pragnąłem, tak bardzo ją kochałem. Objęła mnie ciaśniej, aby czuć więcej, aby czerpać z moich ruchów jeszcze większą rozkosz.
Jak wytrzymałeś tyle czasu? – spytała bezczelnie drapiąc moje plecy.
Nie było łatwo – odpowiedziałem zgodnie z prawdą zwiększając swoje ruchy. Jęknęła zaskoczona. – Nie bądź taka głośna, nie chcemy mieć widowni pod drzwiami – Ugryzłem jej ucho.
Jesteś, jesteś… – zaczęła, ale przyłożyłem jej dłoń do ust. Doprowadziłem ją na skraj. – Mason! – Krzyknęła, gdy jej ciałem wstrząsnął znajomy dreszcz.
Zdecydowanie nie potrafisz być cicho – stwierdziłem opadając na chłodną pościel. – Nie wymęczyłem cię zbytnio? – Mrugnąłem figlarnie.
Nie – sarknęła. – Serce mi zaraz eksploduje!
Będę o nie dbał – złożyłem na nim pocałunek. Westchnęła. – I nie obchodzi mnie to, że ma w sobie metaliczną część – Obrysowałem jej pełną pierś opuszką palca. Drażniłem się z nią.
Mason… – wyskomlała zaciskając piąstki.
Już przestaję – obiecałem wtulając się w jej spocone ciało. – Zdecydowanie jesteś moim najlepszym prezentem.
Chcę tylko cię mieć dla siebie… – zanuciła, czym doprowadziła mnie do śmiechu. Leżeliśmy ciasno spleceni dopóki nie zmorzył nas sen.

Nie chcę wiele na święta,
Tylko jedno mi jest potrzebne.
Nie zależy mi na prezentach
Pod świątecznym drzewem.
Chcę tylko Cię mieć dla siebie
Bardziej niż mógłbyś sobie wyobrazić
Spełnij moje życzenie.
Wszystko, co chcę na święta to Ty...


***

Witam! 


Happy Birthday, Mason!!! 💙



Kochane, pomału zbliżamy się do końca tej historii :) Ale! Nie mam zamiaru rozstawać się z Masonem ^^ Dlatego, jeśli oczywiście jesteście zainteresowane, zapraszam do zapoznania się z bohaterami :) It's-not-simple-to-say :)

Pozdrawiam ;* 

*Mariah Carey - All I Want For Christmas Is You

4 komentarze:

  1. Nie przygotowałam sobie chusteczek i w ten sposób muszę ocierać łzy wzruszenia rękawami. Oni są po prostu idealni! Cudowni! Ich miłość jest piękna i po prostu zasługuje na szczęśliwe zakończenie. W innym przypadku Cię dopadnę i to wcale nie jest szantaż, a jedynie niewinna sugestia ^^ Wychodzi na to, że gdyby nie ten spontaniczny impuls Masona, straciłby Lilianę na zawsze. Na całe szczęście jednak tak się nie stało, a jej uczucia do niego okazały się silniejsze od wszelkich przeciwności <3
    Mason lata wokół Liliany jak kura z jajem, więc niekoniecznie się dziwię, że doprowadza to dziewczynę do szewskiej pasji. Ale na pewno wie, że on to robi z miłości i strachu, aby nic się jej złego nie przydarzyło :) Taki chłopak to skarb, więc niech docenia i dochodzi do siebie. Bo lepszego prezentu jak swoje dobre zdrowie nie będzie mu mogła podarować ... przynajmniej na tę chwilę hihi. Wspólne święta z rodzinami, które jak widać bardzo się polubiły, na pewno były szczytem ich marzeń :) Marzeniem, które doczekało się spełnienia. Od początku czułam, że Mason i Vivian coś kombinują. Wiedziałam, że to będzie niespodzianka dla Liliany, ale nie pomyślałabym, że Mason znów się jej oświadczy ... bo niby już to zrobił, ale jak najbardziej powtórzyć trzeba :) "Dla ciebie to zawsze będzie tak" - po prostu rozpływam się nad tym zdaniem <3
    Tsaa ... Liliana dochodzi do zdrowia :) Już tam Mason dba idealnie o jej rekonwalescencje ... albo rehabilitacje ... jak kto woli ^^ ważne jednak, że dziewczyna dostosowuje się do zaleceń i wszystkie ćwiczenia wykonuje perfekcyjnie haha. Stawia krok za krokiem do pełnej sprawności :)
    Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mason dzielnie czuwał przy łóżku ukochanej, oczekując jej wybudzenia. To na pewno był dla niego jeden z najlepszych momentów w życiu, gdy Liliana się obudziła. Mógł w końcu odetchnąć z ulgą, że znów jest przy nim i nic już nie zagraża jej życiu. Dowiedział się też, że gdyby nie jego upartość i słowa pełne wsparcia i zachęty do walki, które Liliana bardzo dobrze słyszała. Wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej... Miłość tej dwójki jest wyjątkowa, a jej siła potrafi działać cuda.
    Liliana z każdym następnym dniem powoli wraca do pełni sił, a Mason spisuje się po prostu na medal w opiece jaką otoczył. To po prostu chodzący ideał.
    W dodatku po raz pierwszy ich rodziny spędziły ze sobą wspólne święta, które przebiegły w znakomitej atmosferze pełnej życzliwości.
    Mason zaplanował cudowną niespodziankę dla Liliany. Powtórne oświadczyny dokładnie w tym samym miejscu co pierwsze. Piękniej być nie mogło. Oczywiście Liliana nie mogłaby się nie zgodzić. W końcu Mason to jej miłość życia i nic nie jest w stanie tego zmienić. Poza tym nikt nie zadba lepiej o serce dziewczyny niż on. Już teraz skutecznie dba o jego wytrzymałość w nocnych godzinach. 😁
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki Mason musiał być szczęśliwy, gdy Liliana w końcu się obudziła😊 Doslowneke wyobrażam sobie tą jego pełnię szczęścia.
    A jeszcze gdy dziewczyna powiedziała mu , że tak naprawdę żyje dzięki niemu.
    Nawet nie chce myśleć co by było gdyby Mason nie wpadł do tej sali. A Liliana nie miałaby żadnego impulsu do tego aby walczyć.
    Oboje spędzili cudowne święta w rodzimym gronie. Po tak trudnych przeżyciach, na pewno było to dla nich cudowne uczucie.
    Do tego oświadczyny Masona. W tym samym miejscu co kiedyś. Normalnie rozplywam się nad ich cudowną miłością, która zasługuje na wszystko co najlepsze.
    Mam nadzieję że teraz już nic nie stanie na drodze do ich szczęścia.
    Pozdrawiam Cię cieplutko i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż zaczęłam sobie śpiewać All I want for Christmas 🙈 kocham ❤

    OdpowiedzUsuń