Stadion
londyńskiej Chelsea wypełniony był po brzegi. W tłumie kibiców
i sympatyków klubu byłam i ja. Niczym nie wyróżniająca się
dwudziestoletnia blondynka w koszulce z numerem dziewiętnaście
na plecach. Byłam dumna z Masona i jego imponujących wyników. Jego
debiut w Premier League może nie był taki, jaki sobie wymarzył ze
względu na bolesną przegraną drużyny, jednak mógł być
zadowolony ze swojego występu. Trzymałam za niego kciuki i
cieszyłam się razem z nim. Szeroki uśmiech zdobiący jego twarz
oraz wesołe ogniki w oczach były nagrodą. Od naszego spotkania,
które miało miejsce miesiąc temu nie mieliśmy ze sobą kontaktu.
Kilkakrotnie próbowałam umówić się z nim na spotkanie, by
spróbować wszystko wyjaśnić, ale moje prośby przeszły bez echa.
Rozumiałam go. Nie chciał tego słuchać, nie chciał mnie widzieć,
nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Miał do tego pełne prawo,
jednak musiałam dopiąć swego. Spóźniłam się z wyjaśnieniami o
dwa lata, wiedziałam to. Ale on w dalszym ciągu na nie zasługiwał.
Ochoczo przyłączyłam się do kibiców, którzy już zaczęli
wspierać swoich ulubieńców. Nikt mnie tutaj nie znał, nikt mnie
nie kojarzył. Nasz związek był naszą prywatną sprawą i tylko
nieliczni wiedzieli, że w ogóle istniał. Kiedy piłkarze wyszli na
murawę zaczęłam klaskać i z napięciem oczekiwałam na
rozpoczęcie pierwszego domowego spotkania. Piłka nożna była
obecna w życiu Masona od małego. Kochał ją, spełniał swoje
marzenia, z każdym dniem stawał się coraz lepszy. Uwielbiałam
obserwować jego radość z gry, wszystkie emocje, które temu
towarzyszyły. Nie mogłam mu tego odebrać, dlatego zdecydowałam za
nas oboje, nie dając nam szansy, aby spróbować. Pokręciłam głową
skupiając całkowitą uwagę na murawie. Sędzia gwizdnął i
rozpoczął mecz. Całkowicie pochłonęło mnie to widowisko.
Oglądanie młodzieżowej ligi zdecydowanie nie równało się temu,
co przeżywałam teraz. Mason od początku dawał z siebie wszystko,
wyróżniał się, błyszczał, co zaowocowało bramką strzeloną
już w siódmej minucie. Krzyczałam głośno wraz z innymi skandując
jego imię. Jego pierwszy gol strzelony dla Chelsea w Premier League.
Jego pierwszy gol zdobyty na tak ukochanym przez niego stadionie.
Koledzy z drużyny zaczęli po nim skakać, wspólnie
celebrowali ten moment, tę chwilę. Mason pobiegł w kierunku
trybun, by być bliżej kibiców. Czułam jego radość. Zachłysnęłam
się powietrzem, kiedy utworzył z palców serduszko. Zamrugałam
szybko powiekami, ale pierwsze łzy zdążyły wydostać się z moich
oczu. Pamiętał o tym, co obiecał mi kiedyś, czy zadedykował tego
gola komuś innemu? Wróciłam pamięcią do naszej rozmowy, w której
przekonywał mnie, że właśnie tak będzie celebrował swoją
pierwszą bramkę w pierwszej drużynie, specjalnie dla mnie, bym
wiedziała, że będzie mnie kochał do końca świata. Odruchowo
dotknęłam pierścionków, które zdobiły mój palec i otarłam
policzki z łez. Mason… Oglądanie kolejnych minut meczu było dla
mnie ciężkie. Cały czas wpatrywałam się jedynie w niego i
rozpamiętywałam spędzone razem chwile. Wspominałam jego uśmiech
zarezerwowany tylko dla mnie, wspominałam blask jego piwnych oczu, wspominałam urocze dołeczki w policzkach, ramiona, w których
zawsze było dla mnie miejsce, dotyk dłoni, smak jego ust,
pocałunki, drżenie i emocje towarzyszące nam, gdy zdecydowaliśmy
się pójść o krok dalej… Czerwień pokryła moje policzki
szybciej niż się tego spodziewałam. Odrzuciłam wspomnienia, gdy
piłkarz Leicester City doprowadził do wyrównania. Zaklęłam pod
nosem błagając o pozytywne rozstrzygnięcie spotkania. Niestety…
Chelsea zremisowała przed własną publicznością, co spotkało się
z zawodem niektórych. Trybuny pustoszały, zostałam ja i kilku
innych kibiców, którzy oklaskiwali piłkarzy oraz trenera. W końcu
zeszłam i ja rozglądając się po stadionie. Chwila, w której
zobaczyłam ciemnoskórą dziewczynę rzucającą się Masonowi na
szyję spowodowała, że w moje serce wbiło się stado igieł.
Objął ją niezdarnie, a ona przylgnęła do niego jeszcze mocniej.
Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że Mason mnie zauważył.
Odwróciłam się na pięcie pozwalając łzom płynąć. Przymknęłam
oczy i odetchnęłam głęboko. Powieki są po to, żeby nie patrzeć
jak odchodzisz na zawsze…
Targały
mną sprzeczne emocje. Radość po zdobyciu pierwszego gola dla
Chelsea mieszała się z frustracją z powodu remisu. Przewaga, którą
osiągnęliśmy nie dała oczekiwanego rezultatu. Schodziłem z
murawy z podniesioną głową. Ostatni kibice oklaskiwali nas i
trenera dziękując za widowisko. My robiliśmy to samo okazując
wdzięczność za wsparcie. Przez chwilę wydawało mi się, że w
tym zlepku kibiców zobaczyłem znajomą, drobną sylwetkę, ale nie
dopuściłem do siebie tej myśli. Poczułem, jak ktoś rzuca mi się
na szyję. Zdezorientowany odwzajemniłem uścisk. Chloe była moją
dobrą koleżanką liczącą z mojej strony na coś więcej. Nie
mogłem jej tego dać, ale moje tłumaczenia do niej nie docierały.
Chciała mnie wspierać i być blisko, kiedy tylko mogła. Doceniałem
jej obecność i zaangażowanie, ale… To nie było to. I nigdy nie
będzie. Nie wiedziała o Lilianie, nie zdawała sobie sprawy z mojej
przeszłości, a ja nie byłem skory, by wyjawić jej prawdę. Lili
była tylko moja… Lili. Zamrugałem powiekami. Ona naprawdę tu
była. Była na meczu, wspierała mnie swoją obecnością,
kibicowała mi, była ubrana w moją koszulkę… Dostrzegając
uwieszoną na mojej szyi dziewczynę szybko odwróciła wzrok i
odeszła. Zakląłem i odsunąłem od siebie Chloe. Liliana pewnie
pomyślała, że zadedykowany gol był przeznaczony Chloe. A to nie
była prawda… Nasze rozmowy wryły mi się w pamięć, wspominałem
je i doskonale wiedziałem, co chcę zrobić, gdy dojdzie do takiej
chwili. Serce było dla Lili. Było i zawsze będzie… Będąc już
w domu zastanawiałem się, co robić. Liliana próbowała się ze
mną kontaktować, ale konsekwentnie odrzucałem wszystkie próby.
Była zdeterminowana i za wszelką cenę chciała wytłumaczyć mi
swoje postępowanie. Może powinienem się ugiąć i dać jej szansę?
Jej widok, sam fakt, że była, że widziała na żywo mojego gola,
dedykację poruszył mnie. Walcząc ze sobą chwyciłem za telefon i
wysłałem jej wiadomość. Opadłem na łóżko chowając twarz w
poduszkach. Może… Może jeszcze mamy szansę…?
Dotknęłaś
mojego serca, dotknęłaś mojej duszy.
Zmieniłaś
moje życie i wszystkie moje cele.
A
miłość jest ślepa i wiedziałem to, gdy
moje
serce było zaślepione przez Ciebie.
Całowałem
Twoje usta i dotykałem Twego policzka
Dzieliłem
z Tobą sny, dzieliłem z Tobą łóżko
Znam
Cię dobrze, znam Twój zapach.
Uzależniłem
się od Ciebie...
***
Witam!
Chelsea w końcu wygrała ligowy mecz u siebie ^^ A już w środę kolejne spotkanie w Lidze Mistrzów <3
(Tak jeszcze nawiązując do poprzedniego rozdziału ;)) <3)
Pozdrawiam ;*
*James Blunt - Goodbye My Lover
Widać, że Lilianie bardzo zależy na naprawieniu relacji z Masonem. Dziewczyna nie poddaje się i stara znaleźć sposób na naprawienie błędów, które popełniła.
OdpowiedzUsuńOna nadal kocha Masona i wszystko co z nim związane jest dla niej ważne. Stąd między innymi jej obecność podczas meczu, który był dla niej niezwykle emocjonujący. Przeżywała każdą minutę całą sobą, każde zagranie ukochanego, a zwłaszcza zdobytą bramkę. Doskonale wiedząc, że właśnie spełnia się jedno z jego największych marzeń.
Niestety po zakończeniu spotkania zobaczyła coś, co na pewno bardzo mocno ją zabolało. Widok Masona w objęciach Chloe był dla Liliany, jak cios prosto w serce. Jest pewnie teraz przekonana, że Mason jest szczęśliwy z inną. Co oczywiście jest nieprawdą, bo piłkarz wciąż nie potrafi zapomnieć o swojej wielkiej miłości. Gdyby było inaczej nie zadedykowałby jej tego gola. Mam dlatego ogromną nadzieję, że Chloe nam tutaj za bardzo nie namiesza, a Liliana i Mason stopniowo zaczną dochodzić do porozumienia, bo obydwoje właśnie tego chcą.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Jestem i ja! Strasznie przepraszam za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale jakoś totalnie mi to umknęło. Ale już nadrobiłam zaległości i zabieram się za komentowanie.
OdpowiedzUsuńNa kilometr widać, że Liliana nigdy nie pogodziła się z utratą Masona, że choć wyjechała, to żałuje tego, z czym wiązał się wyjazd. Przecież naprawdę go kochała! Był dla niej wszystkim, cały światem. Pewnie myślała, że z czasem uda jej się zapomnieć, ale to nie nastąpiło. Uczucie nadal jest silne i cieszę się, że Lili próbuje o nie zawalczyć. Prawdziwa miłość nigdy nie umiera i jestem pewna, że Lilka w końcu odzyska zaufanie Masona.
Mimo tego, zupełnie nie dziwię się reakcji chłopaka na pojawienie się byłej narzeczonej. W końcu bardzo przeżył jej zniknięcie. Więc teraz sporo czasu przyjdzie mu odnalezienie się w nowej sytuacji. Z jednej strony nie potrafi wybaczyć Lilianie tego, co zrobiła, że tak po prostu odeszła. Ale jednocześnie na jej widok, jego serce bije mocniej.
Do tego Liliana pojawiła się na meczu. To musiał być ogromny szok dla Masona. Teraz jednak wie już, że słowa Lilki były prawdziwe. Naprawdę chce odbudować ten związek. Dlatego wspiera chłopaka i będzie robiła wszystko, by być przy nim w najważniejszych chwilach.
Zresztą zadedykował jej pierwszego gola. A to najlepszy dowód na to, że nadal jest dla niego ważna.
Kurczę, szkoda strasznie, że akurat pojawiła się Chloe i Liliana opacznie zrozumiała całą sytuacje. Mam nadzieję, że Mason znajdzie Lilkę i wszystko jej wyjaśni. No i liczę na to, że Chloe nie namiesza specjalnie w ich relacji. Bo tylko tego im brakowało...
No cóż, teraz nie pozostaje mi nic innego, tylko z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam
Violin