sobota, 7 grudnia 2019

Dwunasty

Londyn, 01.11.2019 r. 

 Obudziły mnie pojedyncze promienie słoneczne wpadające do sypialni przez niezasłonięte rolety. Zmrużyłam oczy i na oślep chwyciłam za telefon znajdujący się na szafce nocnej. Jęknęłam głucho zakrywając twarz poduszką. Odwróciłam się na drugi bok i wtuliłam w Masona. Patrzyłam jak jego klatka piersiowa powoli unosi się i opada, czułam jego spokojny oddech, podziwiałam lekkie trzepotanie rzęs, które rzucały cień na jego policzek. Dotknęłam go z czułością.
Dzień dobry – wymamrotał sennie.
Dzień dobry – odpowiedziałam ze śmiechem. – Wyspałeś się? – Zapytałam.
Nie bardzo – odrzekł przeciągając się. – Wszystko mnie boli! – Poskarżył się patrząc na mnie oskarżycielsko.
Cóż, wczoraj specjalnie nie narzekałeś – wystawiłam mu język. Pstryknął mnie w nos obejmując mnie mocniej. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, dłonią muskałam mięśnie brzucha. – Tak bardzo chciałabym spędzić z tobą ten dzień, w łóżku, na nic nie robieniu – Westchnęłam.
Dzień wolny nie wchodzi w grę, prawda? – spytał smętnie.
Niestety – odparłam z bólem. – Mase… – Zaczęłam nerwowo skubiąc wargę. – Ten artykuł…
Rozumiem cię, miałaś prawo się wściec, ale nie za bardzo wiem, co mogę poradzić w tej sytuacji – wymamrotał.
Wiem… I wiem też, że mnie poniosło, ale kiedy zobaczyłam ten artykuł podniosło mi się ciśnienie – wyjaśniłam. – Chcę być sobą, nie potrzebuję niepotrzebnego rozgłosu. Skupiam się na tobie, na nauce, studiach… Nie chcę być znana i kojarzona z portali plotkarskich… To nie dla mnie – Powiedziałam wzdychając ciężko.
Wiem to, kochanie… Porozmawiam z tatą, może on coś zaradzi. Nie przejmuj się tym, dobrze? – pocałował mnie w czubek głowy.
Postaram się – obiecałam mu wstając z łóżka. Zrobił to samo, a jego twarz nabrała cierpiętniczego wyrazu. Związałam włosy w niedbałego kucyka i poszłam do kuchni. Wczorajszy, nie nadający się już do niczego obiad, spoczywał na kuchence, a zapach był nie do zniesienia. Czerwień pokryła moje policzki na widok byle jak porozrzucanych ubrań i bielizny.
Ktoś tu się zawstydził – Mason puścił mi oczko zbierając części swojej garderoby. Posłałam mu oburzone spojrzenie otwierając okno. Powiew świeżego powietrza trochę mnie ostudził. – Twoja koszula… Chyba już jej nie założysz – Parsknął.
Lubiłam w niej chodzić – mruknęłam patrząc na zdobiące podłogę guziki. – Nie musiałeś być aż taki… Taki… – Szukałam odpowiednich słów.
Pobudzony? – podsunął śmiejąc się cicho. – Dobrze wiesz, jak na mnie działasz w takich chwilach! Twoja zazdrość, cała twoja postawa... – Zaczął wyliczać podchodząc do mnie.
Dość! – utemperowałam jego zapędy wrzucając zepsute jedzenie do kosza na śmieci. – Zmarnowałeś wczorajszy obiad, więc robisz śniadanie – Oznajmiłam nastawiając ekspres.
A w zamian za to będę mógł wziąć z tobą poranny prysznic? – wyszczerzył się wyciągając patelnię i jajka z lodówki.
Mason!

 Intensywna woń zapachowych świeczek komponowała z aromatem świeżo przygotowanej potrawy. Odstawiłem na bok torbę sportową i zwabiony ciekawością wszedłem do kuchni. Liliana podgwizdywała pod nosem jakąś nieznaną mi melodię sprawnie mieszając pomidorowy sos. Podłoga była wyłożona płatkami róż, na przepięknie udekorowanym stole stał wazon pełen kolorowych lilii. Świeczki tworzyły przytłumione światło, rzucały cień na całe pomieszczenie. Ostrożnie podszedłem do dziewczyny i objąłem jej talię rękoma.
Mason! – krzyknęła przestraszona. – Nie słyszałam cię!
Bo skupiłaś uwagę na czymś innym – mówiąc to pocałowałem jej odkrytą szyję. Dreszcz wstrząsnął jej drobnym ciałem. – Co to za okazja? – Spytałem.
Chciałam cię jeszcze raz przeprosić za ten niepotrzebny wybuch – wymamrotała odwracając się w moją stronę. – Wiem przecież, że to nie twoja wina… Nie miałeś na to żadnego wpływu…
Masz rację – z czułością pogłaskałem jej policzek. – Ale nie wracajmy już do tego, dobrze? Rozmawiałem z tatą, obiecał coś z tym zrobić – Powiedziałem.
Cieszę się – odparła rozpromieniona nakładając kolację na talerze. Przeniosła je na stół, ja sprawnie otworzyłem butelkę czerwonego wina. Usiedliśmy naprzeciwko siebie zajadając się przepysznym spaghetti. Po wczorajszej awanturze nie było już śladu, doszliśmy do porozumienia, wyjaśniliśmy sobie niejasne kwestie. W pełni jednak rozumiałem swoją dziewczynę. Była zazdrosna, miała prawo do tej złości. Nie chciała widzieć swojej twarzy na różnych portalach, nie chciała być z nich znana. Rozgłos nie był jej do niczego potrzebny i szanowałem to. Chcieliśmy tworzyć normalny związek, bez skupiania na sobie uwagi uciążliwych fotoreporterów. Byłem piłkarzem i wiedziałem, z czym to się wiąże, ale pragnąłem trzymać Lilianę jak najdalej od tego zgiełku. Nasze prywatne sprawy były po prostu nasze i szczerze wierzyłem w to, że taka sytuacja już się nie powtórzy. Byłem zły na Chloe, podejrzewałem, że być może maczała w tym palce. Nie wiedziałem jak dać jej do zrozumienia, że między nami nigdy nic nie będzie. Wydawało mi się, że oboje z Lilianą postawiliśmy sprawę jasno, ale jak widać nic do niej nie dotarło. W moim sercu, w moim życiu było miejsce jedynie dla tej filigranowej blondynki. Podjąłem taką decyzję już cztery lata temu i zamierzałem w niej trwać. Tworzyliśmy jedność, byliśmy tą jednością na dobre i na złe. Posłałem Lilianie uśmiech, który momentalnie odwzajemniła. Blask świec odbijał się w jej głębokich, niebieskich oczach.
Jestem szczęściarzem, bo mam ciebie – wyznałem pomagając jej w sprzątaniu.
Mogę to samo powiedzieć o sobie – oznajmiła całując mnie w nos. Zaśmiałem się cicho zabierając wino i kieliszki do salonu. Usiedliśmy na kanapie, wtuleni w siebie, okryci miękkim pluszem.
Dziękuję za kolację – doceniłem jej starania stukając się z nią szklanym naczyniem.
Twoje śniadanie również było niczego sobie – wyszczerzyła swoje białe zęby. – Prawie dorównało twoim innym umiejętnościom! – Zachichotała dźwięcznie. Trąciłem ją w bok.
Moje inne umiejętności stoją na wysokim poziomie – stwierdziłem spijając wino z jej kuszących ust.
Żebyś wiedział, że stoją – zaakcentowała ostatnie słowo śmiejąc się głośno. Rozbawiony pokręciłem głową.
Chyba za dużo wypiłaś – powiedziałem odstawiając kieliszek na stolik.
Chyba tak – przyznała mi rację wędrując dłonią pod moją koszulkę. Z uwagą obserwowałem jej poczynania, ciekaw do czego się posunie. – Ale dziś nie mam siły na całonocny maraton – Obwieściła ziewając szeroko.
Jesteś niemożliwa – parsknąłem przygarniając ją do siebie. Zasnęła wtulona w moje ramiona. Obserwowałem jej spokojną twarz, dopóki i mnie nie zmorzył sen.

Portsmouth, 09.11.2019 r.

 Po dzisiejszym zwycięstwie nad Crystal Palace spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy w drogę do naszego rodzinnego miasta. Dostaliśmy zaproszenie od rodziców Masona, więc z chęcią z niego skorzystaliśmy. Portsmouth miało swój urok, było wielką atrakcją dla miłośników historii morskiej oraz literatury, bowiem tutaj urodził się słynny Charles Dickens. Od progu domu powitało mnie szczekanie dwóch uroczych pupili Masona. Stęskniłam się za nimi przez te lata, dlatego pewien czas poświęciłam na zabawę z nimi. Później zjedliśmy obiad, wymieniając się rozmowami oraz uśmiechami. Rodzice Masona byli uprzejmi, mili, w pełni zaakceptowali już naszą decyzję. Nie poruszaliśmy trudnych tematów przeszłości, skupiliśmy się na teraźniejszych sprawach. Ja pytałam o ich pracę, oni byli ciekawi, jak radzę sobie ze studiami i nauką. Na kilka godzin Mason zostawił mnie w towarzystwie swojej mamy i babci, sam poszedł gdzieś z tatą i dziadkiem, zapewne żeby w spokoju porozmawiać o piłce oraz meczach. Brakowało mi towarzystwa ich wszystkich, dopiero teraz w pełni zdałam sobie z tego sprawę. Wieczorem udaliśmy się z Masonem pod gmach Portchester Castle. Budowla niezmiennie zachwycała, jej wielkość onieśmielała. Złapałam chłopaka za rękę, gdy przechadzaliśmy się rozległymi terenami.
Wiesz… – zaczęłam w pewnym momencie. – Byłam tutaj… W tym roku, w rocznicę… – Mruknęłam spuszczając wzrok w dół.
Naprawdę? – zdziwił się. – Ja też tutaj byłem, zresztą rok temu tak samo…
Wiem, widziałam cię – wyznałam. – Byłeś na wyciągnięcie ręki już wtedy, jednak stchórzyłam. To nie był odpowiedni czas, było za wcześnie… – Motałam się.
To zabawne… Pomyślałem wtedy, że gdziekolwiek jesteś, to i tak patrzymy na to samo niebo – powiedział patrząc na mnie. – Byłaś znacznie bliżej niż sądziłem.
Byłam… Teraz jestem z tobą i już nigdy cię nie opuszczę – rzekłam wspinając się na palce, by dosięgnąć jego ust. Pocałunek był lekki, jak trzepot motylich skrzydeł.
To dobrze, bo nie mam zamiaru wypuszczać cię ze swoich ramion – zaśmiał się. – Jeszcze tutaj wrócimy – Założył mi kosmyk włosów na ucho.
Wiem – powiedziałam pewnie. To było nasze miejsce, to tutaj mieliśmy się połączyć, i kiedyś właśnie tutaj, w końcu to uczynimy…

Londyn, 24.11.2019 r.

 Po odwiedzinach w Portsmouth, Mason udał się wprost na zgrupowanie reprezentacji narodowej, a ja wróciłam do stolicy, do pustego mieszkania i rzuciłam się w wir studiów. Ciężka nauka oraz praktyki w szpitalu dawały mi w kość, ale zaciskałam zęby i szłam do przodu. Wiedziałam na co się piszę. Wiedziałam, że chcąc osiągnąć szczyt kariery medycznej musiałam dać z siebie wszystko. Spędzałam czas z Vivi, pomagałam jej z lekcjami, kiedy rodzice byli w pracy, umówiłam się na spotkanie z Leah. Zabrałam ją do kawiarni, do której zabrał mnie Mason. Wspominałyśmy dawne czasy, żartobliwie narzekałyśmy na swoich chłopaków, dzieliłyśmy się swoimi pasjami i wizją przyszłości. Leah znacznie się ode mnie różniła, była przebojowa, ale właśnie tak się uzupełniałyśmy. Oglądałam zmagania Anglików, piszczałam jak szalona, kiedy Mason zdobył swojego pierwszego gola dla reprezentacji. Byłam z niego cholernie dumna. Lubiłam swoje życie, ład, jaki w nim zapanował. Niepokoiło mnie jedynie moje zdrowie. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku, ale po wysiłku kołatało mi serce, odczuwałam zawroty głowy oraz duszności. Zepchnęłam to jednak na karb zmęczenia oraz intensywnego trybu życia. Jednak teraz, leżąc u boku chłopaka wszystko było na swoim miejscu. Wczoraj przegrali wyjazdowy mecz z Manchesterem City, już w środę czekało ich kolejne spotkanie w Lidze Mistrzów.
Grudzień będzie obfitował w jeszcze większą ilość spotkań – mruknął zakrywając się kołdrą.
Dacie sobie radę – powiedziałam próbując przekonać go do swoich racji. – Ale chyba jednak będziesz musiał z czegoś zrezygnować – Parsknęłam przypominając sobie ostatnio przeczytany wywiad z byłym szkoleniowcem Chelsea.
Wiem, do czego pijesz – odciął się. – Ja również czytałem ten interesujący wywód Antonio Conte – Oznajmił.
Więc… Zdajesz sobie sprawę, że seks nie jest wskazany – wyszczerzyłam się widząc jego zbolałą minę.
Hej! Powiedział, że przy stałej partnerce nie ma z tym problemów!
Tak, bo nie musisz jej zbytnio imponować – wystawiłam mu język. – To nie w twoim stylu!
Wiesz, co jeszcze powiedział, prawda? Lepiej, żeby to partnerka dominowała… – zaczął patrząc na mnie wyczekująco.
Chcesz się przekonać, czy to zadziała? – wymruczałam siadając na nim okrakiem. Jego twarz ozdobił cwany uśmiech.
Czytasz w moich myślach, kochanie!

Londyn, 29.11.2019 r.

 Chelsea z trudem wywiozła remis z środowego spotkania w Lidze Mistrzów. Przestraszyłam się nie na żarty, bowiem Mason znów zszedł z boiska z lekką kontuzją. Na szczęście nie okazała się zbyt poważna, mógł spokojnie trenować z pierwszą drużyną i przygotowywać się do kolejnego spotkania w lidze. Z Hiszpanii wrócił jednak dziwnie rozdrażniony, nie chciał mi wyjawić, co było tego przyczyną. Nie naciskałam na niego, cierpliwie czekałam, aż sam będzie na to gotowy. Nie zdążyłam się z nim wczoraj przywitać, ponieważ biegłam na zajęcia, a po powrocie był dziwnie cichy oraz nieobecny. Z duszą na ramieniu weszłam do mieszkania, mając nadzieję, że dziś będzie bardziej skory do rozmów. Potknęłam się o rozrzucone buty. Zaklęłam pod nosem odwieszając kurtkę na wieszak.
W końcu – usłyszałam pomruk Masona.
Co w końcu? – prychnęłam pod nosem wchodząc do salonu. – Mógłbyś uprzątnąć tu buty!
W czym ci one przeszkadzają? – zapytał bawiąc się pilotem. – Częściej nie ma cię w domu, niż w nim jesteś! – Sarknął. Odruchowo zacisnęłam pięści.
Och, i kto to mówi! – zironizowałam. – Nie było cię przez dwa tygodnie, ostatnio znów grałeś mecz na wyjeździe!
To moja praca! – warknął wstając z kanapy.
Wiem, że to twoja praca! Ale swoje studia również traktuję poważnie! – odparowałam podnosząc głos.
Czasami odnoszę wrażenie, że tylko one się liczą!
To cios poniżej pasa!
Nie przesadzaj – wyminął mnie. – Wychodzę, nie wiem, kiedy wrócę – Oznajmił i trzasnął drzwiami. Zaczęłam ciężko oddychać. Podtrzymałam się ściany i złapałam się za serce. Biło zdecydowanie za szybko.

Oto ja z całym moim sercem
Mam nadzieję, że zrozumiesz
Wiem, że Cię zawiodłem, ale już nigdy więcej
Nie popełnię tego błędu
Przybliżyłaś mi to, kim naprawdę jestem
Chodź, chwyć mnie za rękę
Chcę, żeby świat zobaczył,
Ile dla mnie znaczysz
Ile dla mnie znaczysz...


***

Witam!

Trzynastka będzie pechowa, czy raczej nie? ^^ 



Pozdrawiam ;*

*Sterling Knight - What You Mean To Me 

4 komentarze:

  1. Kłótnie są potrzebne ... dzięki temu można się fajnie pogodzić ^^ i proszę bardzo! Jak ładnie Mason i Liliana doszli do porozumienia :) Taka mała awantura była im wprost potrzebna. Co tam, że jedzonko spalone i koszula nadaje się do wyrzucenia. Ważne, że pomiędzy nimi doszło do zgody. Bo jak to mówią, każda wojna ma swoje ofiary :) Liliana w ramach przeprosin za swoje niepotrzebne pretensje przygotowała romantyczny wieczór, dzięki któremu mogli spędzić czas we dwoje :) Oni są obydwoje po prostu słodcy. Cud, miód i orzeszki! Niby tacy młodzi, a jakże dojrzali w swojej miłości :) Nic, tylko podziwiać i życzyć szczęścia! Dlatego jestem pewna, że los da im drugą szansę i przysięgną sobie wszystko co najważniejsze w miejscu w którym to po raz pierwszy miało się odbyć. Co się odwlecze, to nie uciecze :)
    Dobrze, że Mason szanuje zdanie dziewczyny na temat popularności bycia WAG. Nie każda dziewczyna piłkarza chce być w centrum zainteresowania. Oczywiście nie da się tak całkowicie zniknąć (kto jak kto, ale ja bym ją znalazła ^^) ale zachowanie odpowiedniej prywatności jest wykonalne :) A i takie osoby są najbardziej szanowane przez kibiców. Także niech Lili uważa, bo jeszcze ktoś fanpage o niej założy :)
    Ha! Ta wypowiedź o seksie była genialna! Na pewno wywołało to ogrom śmiechu w nie jednym piłkarskim domu :) Ciekawe czy piłkarze się do tego dostosowali hihi. Bo Mason jak najbardziej! A raczej Liliana wzięła sobie to do serca :P I wszystko byłoby fajnie, chłopak strzelił gola w barwach swojego kraju, ich miłość z dnia na dzień kwitnie ... gdyby nie te małe głupstewka i problemy życia codziennego. Mason nie miał absolutnie żadnego powodu, aby tak na nią naskakiwać, ale rozumiem że po prostu przemówiła przez niego tęsknota. Jakby mógł to chciałby ją mieć cały czas dla siebie. A Liliana po prostu się odcięła ... i wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że jak najszybciej któreś wyciągnie dłoń na zgodę. Bo po co się kłócić o takie rzeczy?
    I znów Liliana ma niepokojące objawy dotyczące swojego zdrowia. Chyba powinna jak najszybciej udać się na jakąś kontrolę. Miejmy nadzieję, że to nic poważnego!

    Buziaki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko już tak dobrze się układało... Jednak koniec rozdziału przyniósł nieoczekiwany zwrot akcji, który jest bardzo niepokojący. Oby i ten kryzys udało się szybko zażegnać naszym bohaterom. Tak jak to było z tą sprzeczką o artykuł, który doprowadził do bardzo przyjemnego pogodzenia i nocy, którą Liliana i Mason na pewno zapamiętają na długo. Chloe na szczęście nie udało się wprowadzić zamieszania. Może w końcu teraz odpuści?
    Liliana mimo poranka spędzonego w pełnej zgodzie, postanowiła jeszcze przygotować romantyczną kolację, aby do końca oczyścić atmosferę. Co się w pełni udało, a w życiu pary na nowo zapanował spokój i harmonia. Czego zwieńczeniem było wspólne odwiedzenie rodzinnych stron.
    Powrót pod znajomy gmach przyniósł wiele wspomnień, ale i obietnic, że kiedyś zrealizują w nim swoje najskrutsze marzenie. I kiedy wydawało się, że już nic nie zakłócić tej sielanki. Mason wrócił ze zgrupowania z niewiadomego powodi w okropnym nastroju, co spowodowało niepotrzebne wyrzuty w stronę Liliany. Wiadomo, że trudno im znaleźć czas tylko dla siebie przez studia i natłok meczy. Trzeba jednak iść na pewne kompromisy. Zwłaszcza, że do tej pory Masonowi nie przeszkadzało, że Liliana przeznacza większą część czasu na naukę. W dodatku Liliana po raz kolejny źle się poczuła. Chyba czas najwyższy, aby dziewczyna udała się do lekarza. Mam także nadzieję, że Mason przeprosi za swój wybuch i nie będzie ciągnął tego niepotrzebnego konfliktu.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam z góry , ale dziś będzie króciutko. Nie dość że z komórki to jeszcze czytam w przerwach przy pakowaniu 😉
    Początkowa sprzeczka zostala szybko i przyjemnie zażegnana. Niestety ta z końcówki rozdziału jest dość niepokojąca. Tak właściwie wzięła się znikąd i niewiadomo po co. A skończyła się wyjściem wkurzonego Masona.Oj mam przeczucie że to jego samotne wyjście nie skończy się dobrze. Obym się myliła. Do tego Liliana znów źle się poczuła. Wydaje mi się, że juz chyba najwyższy czas udać się do lekarza. Bo to naprawdę może być coś poważnego.
    Pozdrawiam cieplutko i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i znów z poślizgiem, ale jestem. I jak zwykle powiem, że rozdział czytało mi się z przyjemnością. Początek był strasznie uroczy. Na kilometr widać, że Mason i Lilka są w sobie zakochani po uszy. Ich dogryzanie, to jak dobrze czują się w swoim towarzystwie... No normalnie cud, miód i orzeszki.
    Oczywiście, nie dziwię się Lilce, że nie chce być w świetle reflektorów. To wbrew pozorom nie jest takie fajne, jakie się wydaje. Dziennikarze śledzący każdy jej ruch, portale plotkarskie, namolni fani. Mało przyjemna perspektywa. Ale niestety mam wrażenie, że mając za partnera piłkarza nie uda im się zupełnie unikać mediów. Najważniejsze, by Chloe się odwaliła i nie rozpowszechniała głupich plotek. Bez niej będzie łatwiej.
    Wizyta u rodziców Masona była na pewno miłą odskocznią od codziennego życia. Dobrze, że nie poruszali trudnych tematów i zaakceptowali powrót Lily. Nie wyobrażam sobie, że dziewczyna musiałaby się użerać jeszcze z "nieprzychylnymi" teściami. Już i tak ma wystarczająco dużo problemów na głowie.
    No właśnie, problemy... bardzo nie podoba mi się to, że Lilliana ma jakieś dziwne zawroty głowy i inne niepokojące objawy. Mam nadzieję, że to nie jest nic poważnego. Kłótnia kłótnią, zdarza się każdej parze, ale takie nagłe osłabienie nie wygląda dobrze.
    No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na następny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń