niedziela, 22 grudnia 2019

Trzynasty

Londyn, 29.11.2019 r.

 Przemierzałem przepełnione ulice Londynu klnąc na cały świat. Byłem wściekły i rozżalony. Dawałem upust frustracji kopiąc po drodze niczemu niewinne kamyki. Negatywne emocje, które siedziały we mnie od ostatniego meczu w Lidze Mistrzów znalazły ujście w najgorszym z możliwych sposobów. Wyładowałem się na Lilianie, choć za wszelką cenę starałem się tego nie zrobić. Nie była niczemu winna, to ja rozdmuchałem sprawę robiąc jej niepotrzebne pretensje. Liliana miała rację. Często bywałem poza domem, a ona dzielnie to znosiła, nie robiła mi wyrzutów, wręcz przeciwnie wspierała mnie na każdym kroku ciepłym uśmiechem oraz dobrym słowem. Ja szanowałem jej zapał oraz ambicję, kochałem w niej jej zaangażowanie oraz chęć do nauki. Nie miałem jej za złe, że późno wraca, że czasami nie mamy dla siebie zbyt wiele czasu. Podejmując decyzję o wspólnym zamieszkaniu doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z czym to się wiąże. Gnałem do mieszkania, bo jak najszybciej chciałem ją przeprosić za swoje bezsensowne zachowanie. Wychodząc byłem zły, udałem się do Tammy’ego, aby się uspokoić, poukładać sobie wszystko w głowie. Przyjaciel wysłuchał mnie i nazwał największym kretynem pod słońcem. Była to szczera prawda i w pełni zgodziłem się z jego słowami. Nie chciałem niepotrzebnie denerwować swojej dziewczyny, dlatego przemilczałem przed nią dość istotny fakt. Na meczu spotkałem Chloe. Zastanawiałem się, co u licha sprowadziło ją do Hiszpanii, bo nie sądziłem, że był to zwykły przypadek. Obwieściła mi, że wybrała się na małą wycieczkę i skorzystała z okazji, aby obejrzeć nasz mecz na żywo. Nie uwierzyłem jej i kazałem trzymać się od siebie z daleka, co tylko ją rozsierdziło. Miałem jej po dziurki w nosie i miałem nadzieję, że w końcu odpuści. Kochałem Lilianę i tylko to się liczyło. Chloe była jedynie moją dobrą koleżanką, której od początku naszej znajomości mówiłem, że z mojej strony mogę jej zaoferować tylko tyle. Wydawało mi się, że to rozumiała, ale byłem w błędzie. Nie chciałem jej w swoim życiu, zwłaszcza teraz, kiedy dotarło do mnie, że jest gotowa na wszystko, byleby tylko zniszczyć mój związek. Wziąwszy kilka uspokajających wdechów wszedłem do mieszkania z duszą na ramieniu.
Lili? – spytałem zamykając za sobą drzwi. Odpowiedziała mi cisza. – Kochanie, przepraszam! Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota – Oznajmiłem skruszony szukając jej. Znalazłem ją w sypialni. Siedziała na łóżku ze spuszczoną głową, z trudem łapała oddech. – Liliana? – Przestraszyłem się i w mgnieniu oka znalazłem się obok niej.
Daj mi spokój – powiedziała.
Co się dzieje? Przecież widzę, że coś jest nie tak! – krzyknąłem przerażony. – Źle się czujesz? Boli cię coś?
To nic, już mi przechodzi – wymamrotała cicho podnosząc głowę. Była przeraźliwie blada, miała zaczerwienione oczy i drżała na całym ciele. – Gdzie byłeś? Martwiłam się!
U Tammy’ego – wyjawiłem. – Naprawdę cię przepraszam za mój wybuch, nie miałem prawa mieć do ciebie żadnych pretensji… Możemy o tym zapomnieć? – Zaproponowałem siadając obok.
Tak – wyjąkała. – Tylko obiecaj mi, że już nigdy więcej się tak nie zachowasz!
Obiecuję – przytaknąłem całując czubek jej głowy. – Ale… Martwię się o ciebie. Może powinniśmy udać się do lekarza? Źle wyglądasz…
Nic mi nie jest, naprawdę – zapewniła mnie. – Przytul mnie – Pociągnęła nosem, a ja bez wahania spełniłem jej prośbę. Ufnie wtuliła się w moje ramiona cały czas dygocząc. Głaskałem jej miękkie włosy czekając, aż się uspokoi. Odetchnąłem, gdy usłyszałem jej miarowy oddech. Ostrożnie ułożyłem ją na łóżku i przykryłem, aby przestała się trząść. Zrezygnowany pokręciłem głową. Była uparta i wiedziałem, że nie zgodzi się na żadne badania. Chciałem wierzyć, że ten stan był spowodowany jedynie naszą kłótnią…

Londyn, Stamford Bridge, 04.12.2019 r.

 Mecz Chelsea z Aston Villą rozpoczął się punktualnie. Licznie zgromadzeni kibice z zapałem i entuzjazmem witali legendę Niebieskich, Johna Terry’ego, który wrócił dziś na tak ukochany przez niego stadion w roli asystenta trenera The Villans. Spotkanie rozgrywane w środku tygodnia zmusiło mnie do opuszczenia dwóch wykładów, ale chciałam być obecna na stadionie, aby z całych sił dopingować Masona oraz całą drużynę. Grudzień był szalonym miesiącem, obfitował w wiele ciekawych spotkań. Ten mecz był rozpoczęciem tego intensywnego maratonu. Od czasu naszej kłótni minęło kilka dni. Od tamtego momentu nie poruszaliśmy trudnych tematów i cieszyliśmy się chwilą. Byłam zła na Masona, ale w pewnym sensie go rozumiałam. Ustaliliśmy jednak, że nie będziemy robić sobie niepotrzebnych pretensji, bo żadne z nas nie ma wpływu na otaczającą nas rzeczywistość. Mason był piłkarzem, jego profesja wymagała treningów oraz zagranicznych wyjazdów. Ja byłam studentką medycyny, większość czasu poświęcałam na naukę. Tacy już byliśmy i nie zamierzaliśmy porzucać swoich pasji i marzeń. Siedząca obok mnie Leah wiwatowała głośno, kiedy w dwudziestej czwartej minucie Tammy otworzył wynik spotkania. Z ochotą przyłączyłam się do tego dopingu, klaszcząc w dłonie i wymachując klubowym szalikiem. Liczyłam na wygraną, nie chciałam bowiem, aby Mason chodził smutny i rozczarowany. Razem z drużyną pracowali na wyniki, które zadziwiały piłkarskich ekspertów. Gra toczyła się wartkim tempem, piłkarze atakowali, sprawnie poruszali się z piłką przy nodze. Niestety przed końcem pierwszej połowy goście doprowadzili do wyrównania. Zaklęłam pod nosem, co spowodowało wybuch śmiechu w loży VIP. Wzruszyłam niewinnie ramionami wdając się w rozmowę z Leah. Piętnaście minut przerwy zleciało nam na plotkach. Nim się obejrzałam sędzia rozpoczął drugą część spotkania. Skupiłam uwagę na Masonie, który dziś dawał z siebie wszystko. Piłka odbita od Tammy’ego spadła wprost pod nogi chłopaka z numerem dziewiętnaście na koszulce. Mason nie wahał się ani chwili, huknął z woleja umieszczając futbolówkę w siatce. Krzyknęłam głośno podskakując w miejscu. Jego piąty gol! Uszczęśliwiona opadłam na krzesło czując pojawiające się zawroty głowy. Pozwoliłam sobie na chwilę oddechu powracając do kibicowania. Po kilku przeprowadzonych zmianach, po kilku groźnych akcjach sędzia zagwizdał po raz ostatni. Piłkarze dziękowali swoim kibicom za wsparcie oraz wspaniałą atmosferę, a ja nuciłam pod nosem hymn, którego nauczyłam się za sprawą Masona. Wraz z Leah opuściłyśmy lożę udając się na parking. Pogrążyłyśmy się w miłej rozmowie czekając na chłopaków.
Idą – mruknęła dziewczyna wskazując na dwóch rozradowanych piłkarzy. Parsknęłam śmiechem widząc ich miny.
Gratuluję! – pisnęłam wieszając się Masonowi na szyi. – Tylko nie popadnij w samouwielbienie!
Mi to nie grozi… – spojrzał wymownie na przyjaciela. Tammy zdzielił go po głowie.
I kto to mówi! – sarknął. – Zaproponowałbym wspólne wyjście, ale wydaje mi się, że wolicie świętować we dwójkę – Poruszył charakterystycznie brwiami. Spłonęłam rumieńcem, a Leah zaśmiała się głośno. – Już wiem, dlaczego wczoraj tak długo musiałem czekać pod drzwiami! – Udał oburzonego.
To nie nasza wina, że przyszedłeś nie w porę! – odparował Mason. – Liliana, co się dzieje? – Zapytał widząc to, jak zachwiałam się na chodniku.
Nic, nic – zapewniłam szybko unikając jego podejrzliwego spojrzenia. Nie drążył tematu, za co byłam mu wdzięczna. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i wsiedliśmy do samochodu. Mason ruszył z piskiem opon.
Martwię się o ciebie – odezwał się po kilku minutach.
Zupełnie niepotrzebnie – zaśmiałam się nerwowo czując dziwne ukłucie w okolicy serca.
Liliana… Ostatnio dość często… Sama wiesz… – odchrząknął zakłopotany. – To nie ciąża?
Zwariowałeś – wymamrotałam. – To zwykłe przemęczenie, nie zawracaj sobie tym głowy.
Skoro tak mówisz… – uciął i skupił się na jeździe. Uspokajająco pogłaskałam go po kolanie. Do mieszkania dotarliśmy w przytłaczającej ciszy.

 Przygotowując kolację nie mogłem pozbyć się z głowy dręczących myśli. Liliana udała się do łazienki, aby wziąć kąpiel. Odprowadziłem ją zaniepokojonym wzrokiem. Bałem się o nią, jej argumenty zbytnio mnie nie przekonywały. Nie wiedziałem, jak zmusić ją do wizyty u lekarza. Przez parę ostatnich dni wszystko było w porządku, ale dziś… Zwalała winę na zmęczenie, ale w podświadomości czułem, że kryje się za tym coś znacznie więcej. Musiałem z nią poważnie porozmawiać i wyjaśnić, że zależy mi tylko i wyłącznie na jej dobru. Była młoda i zdrowa, jednak zwykłe badania nie powinny jej w niczym zaszkodzić. Trwając w tym postanowieniu zacząłem kroić pomidory. Niespodziewany huk sprawił, że nóż wyleciał mi z ręki. Odwróciłem się na pięcie i udałem się w kierunku łazienki.
Liliana? – niespokojny zapukałem w drzwi. Nie doczekałem się odpowiedzi, dlatego lekko je pchnąłem. Ogarnęła mnie panika. Leżała bez ruchu obok wanny. – Liliana! – Krzyknąłem podbiegając do jej bezbronnego ciała. Puls był ledwo wyczuwalny. Drżącą ręką zadzwoniłem po karetkę przystępując do resuscytacji. Serce waliło mi jak młotem, nie potrafiłem racjonalnie myśleć. Bałem się, tak cholernie się bałem. Odgoniłem od siebie irytujące łzy i spróbowałem wziąć się w garść. W duchu modliłem się o jak najszybszy przyjazd lekarzy. Patrząc na nieprzytomną Lilianę ogarnęła mnie bezsilność. Nie miałem pojęcia, co się dzieje, co spowodowało taki stan rzeczy, zacząłem pluć sobie w brodę, że wcześniej odpowiednio nie zareagowałem. Jeśli okaże się, że to coś poważnego… Otrzeźwiłem się słysząc hałas dochodzący z korytarza. Zawołałem lekarzy robiąc im miejsce. Nie miałem pojęcia, ile czasu upłynęło. Stałem z boku obserwując ich poczynania, drobne ciało Liliany otoczone kilkoma postawnymi mężczyznami.
Jedziemy do szpitala – zdecydował jeden z lekarzy przygotowując nosze. Ocknąłem się słysząc ten komunikat. Chwyciłem telefon, portfel oraz klucze i ruszyłem za nimi wsiadając do karetki, która na sygnale ruszyła w kierunku najbliższego budynku.
Nie zostawiaj mnie – wyszeptałem ocierając łzy. – Nie możesz mi tego zrobić, nie możesz! – Przytuliłem policzek do jej zimnej dłoni.
Wszystko będzie dobrze – usłyszałem zapewnienia, które dotarły do mnie jakby z oddali. Kiwnąłem głową patrząc na bladą twarz Liliany. Niemy szloch wstrząsnął moim ciałem. Nie mogłem jej stracić…

Bo nie poddałem się
Nie poddamy się, nie poddamy, nie, jeszcze nie
Nawet wtedy, gdy jestem na swoim ostatnim oddechu
Nawet kiedy mówią, że nic nie zostało
Więc nie poddaję się…


***

Witam! 

I tak się podziało... :( 

Wesołych Świąt, Kochane!!! <3 




Pozdrawiam ;* 

*Andy Grammer - Don't Give Up On Me 

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że Mason poszedł po rozum do głowy i zrozumiał jak fatalnie się zachował. Chłop już taki jest. Najpierw mówi, a dopiero później myśli i pluje sobie w brodę. Na całe jednak szczęście jak najszybciej wrócił do domu i przeprosił Lilianę. Ma szczęście, że nie jest ona typem kobiety, którą trzeba długo prosić o wybaczenie ^^ oby kolejnym razem ugryzł się w język bo takiego szczęścia może nie mieć. Przy okazji był świadkiem złego samopoczucia swojej ukochanej, które pogarsza się z każdym kolejnym rozdziałem. I nie sądzę, aby miało to związek z ciążą. W końcu nie planują na razie potomstwa i w jakiś sposób na pewno się zabezpieczają ... chociaż taka opcja zawsze istnieje. Ale nie, obawiam się że może być to coś poważnego. Mason zaczął być bardziej czujniejszy i zaczął zwracać uwagę na najdrobniejsze sygnały, które dały mu do myślenia. I gdy już był gotowy na rozmowę z Lilianą o badaniach, doszło do poważnej sytuacji. Przeraziło mnie to trochę i mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Mason był przerażony, ale nie ma co się mu dziwić. Nie ma pojęcia co się stało, w końcu do tej pory uważał że Liliana jest okazem zdrowia, a jej złe samopoczucie to tylko skutek zmęczenia bądź ewentualnej ciąży. A na dodatek to nie było zwykłe zasłabnięcie bo dziewczyna straciła przytomność. Kurcze, skończyłaś w takim momencie, że mam wręcz ochotę obgryźć paznokcie! Ugh, pisz natychmiastowo kolejny rozdział :)
    Wesołych Świąt! Dużo zdrówka, weny oraz wspaniałych kibicowskich chwil z Masonem i Kepą w rolach głównych ❤ Buziaki! 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. To jak sszybko Mason zrozumiał, że zachował się jak idiota tylko pokazuje, jak bardzo kocha Lilianę. Gdyby było inaczej, jeszcze długo upierałby się, że wcale nie przesadził. Ale jego miłość szybko uświadomiło go i pozwoliła się ogarnąć. Niewątpliwie przyczynił się do tego również przyjaciel ;)
    Prawda jest taka, że wspólne życie nie jest łatwe. Zawsze będą pojawiać się kłótnie i spory. Nawet najbardziej kochający ludzie mogą nie zgadzać się w pewnych sprawach i najważniejsze, to na końcu po prostu się pogodzić.
    Oczywiście ta idiotka Chloe nadal nie rozumie, że Mason jest już zajęty. Coraz bardziej się martwię, że posunie się do czegoś naprawdę okrutnego, by rozbić związek Masona i Liliany.
    Do tego stan Liliany z dnia na dzień jest coraz gorszy. Mam jednak nadzieję, że to nie jest nic bardzo poważnego. To omdlenie na końcu... Wiem, że kobiety są uparte i często bagatelizują swój stan zdrowia, ale naprawdę, może gdyby Lilka posłuchała Masona i poszła do lekarza, to udałoby się zapobiec utracie przytomność. A tak to wylądowała w szpitalu. Dobrze, że Mason akurat był w domu i mógł zareagować. A gdyby była sama? Albo w czasie upadku uderzyła się mocno w głowę? Albo spadła ze schodów. Naprawdę, wierzę w słowa ratowników, że wszystko będzie dobrze, ale to mogło się skończyć zdecydowanie gorzej.
    Co nie zmienia faktu, że naprawdę ciekawi mnie jaką postawią diagnozę. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że Mason szybko zrozumiał swój błąd i niepotrzebne wywołanie tej kłótni z Lilianą. Dochodząc do wniosku, że najważniejsze jest bycie ze sobą, a przeciwności w postaci braku czasu można jakoś pokonać. Potrzeba tylko odrobiny wysiłku i pójścia na kompromis.
    Oczywiście Chloe znowu po części stała się przyczyną konfliktu naszej pary. Zupełnie nie rozumiem tej dziewczyny. Za wszelką cenę próbuje zbliżyć się do Masona, który raz po raz ją odrzuca. Kiedy w końcu to do niej dotrze, że nie ma u niego szans?
    Liliana bagatelizowała swoje nie najlepsze samopoczucie i pogorszenie zdrowia na tyle długo, że zauważył to nawet Mason. Nic więc dziwnego, że zaczął się obawiać o swoją ukochaną i chciał przekonać ją do wizyty u lekarza. Niestety nie zdążył... To omdlenie nie wyglądało dobrze. Oby tylko Liliana jak najszybciej odzyskała przytomność, a wyniki badań nie wykazały czegoś poważnego. To byłby potworny cios zarówno dla niej jak i Masona.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę , że Mason tak szybko zrozumiał, że cała ta kłótnia nie miała większego sensu i wrócił do Liliany. Chloe nie odpuszcza, a miałam nadzieję, że dziewczyna w końcu zmądrzała i mamy ją już z głowy. Niestety widzę, że ona nie odpuści dopóki naprawdę nie namiesza pomiędzy nimi.
    Jejku dlaczego Liliana nie posłuchała Masona i nie wybrała się do lekarza na badania ? Przecież od dłuższego czasu nie czuła się najlepiej. Mam nadzieję, że to omdlenia to nic bardzo poważnego. I , że w końcu w szpitalu zrobią jej wszystkie potrzebne badania. Mason powinien tego dopilnować.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i diagnozę lekarzy. Oby to nie było nic strasznego. Pozdrawiam i przy okazji zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń