Mecz
w piątej rundzie Pucharu Anglii przeciwko Liverpoolowi wlał w serca
kibiców Chelsea wiarę i nadzieję, że słabsze występy odeszły w
niepamięć. W tym gronie byłam i ja. Zależało mi na szczęściu i
dobrej dyspozycji Masona, a po przegranych meczach stawał się
markotny i nie miałam pojęcia, jak go rozweselić. Ktoś jednak
skutecznie mi w tym pomógł. Odkąd powiedziałam Masonowi, że
jestem w ciąży ciągle się uśmiechał, a dobry humor i
wesoły nastrój go nie opuszczał. Śpiewał pod nosem, robił mi
śniadania do łóżka, a nawet z własnej woli sprzątał
mieszkanie. Nie przypuszczałam, że za sprawą tej jednej wiadomości
ogarnie go taka radość. Ja byłam przerażona. Wiedziałam, że
dzięki jego wsparciu damy sobie ze wszystkim radę, jednak
perspektywa zostania mamą w wieku dwudziestu jeden lat napawała
mnie irracjonalnym strachem. Oczywiście cieszyłam się, że za parę
miesięcy będę mogła wziąć w ramiona nasze maleństwo, ale
jednocześnie się bałam. Bałam się, że sobie nie poradzę, że
zawiodę, że nie będę wystarczająco dobrą mamą. Myślałam, że
przede mną jeszcze trochę czasu, myślałam, że uda mi się
bardziej dojrzeć do tej roli, lecz życie miało swoje własne
plany, które nie zważając na moje obawy, postanowiło wcielić do
naszej rzeczywistości. Wcześniej wszystko było proste, miałam
określoną przyszłość. Wróciłam do Londynu, by odzyskać Masona
i dokończyć studia na prestiżowej uczelni. Nauka zawsze była
ważną częścią mnie i nie ukrywam, przestraszyłam się, że będę
musiała ją przerwać. Mason trwał przy mnie, pocieszał, kiedy
rozklejałam się na każdym kroku, gdy krzyczałam z niewiadomych
przyczyn, kiedy śmiałam się z głupiego teleturnieju w telewizji.
Kilka dni temu powiedzieliśmy o ciąży naszym rodzicom. Zdziwiłam
się ich reakcją. Nie byli zaskoczeni, wręcz przeciwnie. Tata
Masona stwierdził, że czekał na tę informację od miesięcy.
Kamień spadł mi z serca, bo myślałam, że będą zawiedzeni, że
wytkną nam nieodpowiedzialne zachowanie i bezmyślność. Nie
winiłabym ich, bo sama doskonale zdawałam sobie sprawę, że
jesteśmy młodzi. Może nawet zbyt młodzi, by udźwignąć, by
wziąć odpowiedzialność za bezbronne dziecko, które wkrótce
przysłoni nam świat. Odetchnęłam głęboko parę razy, po czym
skupiłam się na meczu. Piłkarze przy zachęcających okrzykach
kibiców właśnie weszli na murawę. Kiedy gwizdek sędziego
obwieścił początek pierwszej połowy patrzyłam jedynie na Masona.
Był aktywny, długo utrzymywał się z piłką przy nodze, co
doprowadziło do strzelenia w czternastej minucie jego szóstego gola
dla Chelsea. Pisnęłam uszczęśliwiona widząc jego dziecięcą
radość i celebrację. Nie przewidziałam jednak sytuacji, która
nastąpiła parę sekund później. Mason porwał piłkę i włożył
ją sobie pod koszulkę, a palcem wskazał na lożę. Przełknęłam
ciężko ślinę obserwując kolegów, którzy zbiegli do niego, aby
złożyć mu gratulacje. Moje serce biło przeraźliwie szybko.
Zbladłam nie mogąc poradzić sobie z tymi nowymi emocjami. Siedząca
nieopodal Leah napotkała moje wystraszone spojrzenie i parsknęła
śmiechem.
–
Nie uzgodnił tego z tobą? – zapytała
podchodząc bliżej.
–
Tak jakby nie – odparłam zawstydzona
patrząc niepewnie na partnerki innych piłkarzy.
–
Gratulacje! – powiedziały chórem
obdarzając mnie pokrzepiającym uśmiechem. Odpowiedziałam im tym
samym, z jednej strony ciesząc się, że Mason załatwił sprawę za
mnie.
–
Dziękuję – wymruczałam wachlując
się dłonią. Nie przypuszczałam, że zareaguję aż tak
emocjonalnie!
–
Cóż, przynajmniej wiesz, że możesz na
niego liczyć w każdej sytuacji – Leah poklepała mnie po ramieniu
i powróciła do kibicowania. Poszłam za jej śladem ukradkiem
ocierając łzy wzruszenia. Czyżby hormony dawały o sobie znać?
Rozbawiona pokręciłam głową wydając z siebie okrzyk radości,
gdy siedem minut później Niebiescy za sprawą Pedro podwyższyli
wynik spotkania z Evertonem. Gra toczyła się wartkim tempem,
zawodnicy Chelsea zdecydowanie przeważali na boisku. Widać było,
że ten mecz sprawia im wiele frajdy. Udowodnili to w drugiej połowie
strzelając jeszcze dwa gole. Zdecydowanie byli lepsi i w pełni
zasłużyli na taki wynik! Kibicie po końcowym gwizdku obdarzyli ich
owacjami na stojąco, sama ochoczo klaskałam w dłonie, dopóki nie
poczułam, że mam już dość. Bolało mnie gardło od śpiewania
hymnu, trzęsły mi się nogi i nie potrafiłam unormować
przyspieszonego oddechu. Rozemocjonowana wyszłam z loży, aby
podziękować Masonowi za ten czuły i miły gest. Mój entuzjazm
został sprowadzony do parteru, kiedy przede mną zmaterializowała
się wściekła sylwetka Chloe.
–
Czego chcesz? – syknęłam odruchowo
zaciskając dłonie w piąstki. Myślałam, że dała już sobie
spokój!
–
To prawda? – spytała patrząc
oskarżycielsko na mój brzuch. – Naprawdę jesteś w ciąży? Z
Masonem? – Uściśliła pytanie.
–
A jak myślisz? – odparowałam. Zrobiła
nadąsaną minę. – Tak, naprawdę jestem w ciąży. Tak, to
dziecko Masona – Odpowiedziałam siląc się na spokój. – Tak,
jesteśmy zaręczeni – Potwierdziłam widząc, że kieruje swój
wzrok na moje pierścionki.
–
Przez ciążę? Pewnie go w nią
wrobiłaś! – furknęła.
–
Odejdź zanim zrobię ci krzywdę –
poradziłam jej. – Nie mam ochoty z tobą dyskutować i
wysłuchiwać jakichś niestworzonych historii na swój temat. Mason
nie był, nie jest i nigdy nie będzie twój. Pogódź się z tym i
daj nam święty spokój – Wycedziłam.
–
Nie poddam się!
–
Nie poddasz się? – zironizowałam. –
Chcesz ze mną o niego walczyć? W takim razie mogę ci powiedzieć,
że jesteś przegrana już na starcie. Kochamy się, Chloe. Za parę
miesięcy powitamy na świecie nasze dziecko, weźmiemy ślub i
stworzymy rodzinę. Rodzinę, w której nie będzie dla ciebie
miejsca – Powiedziałam dobitnie. – Weź sobie moje słowa do
serca i przestań zatruwać nam życie swoją obecnością –
Poradziłam jej na odchodnym. Byłam dumna z siebie oraz z tego, że
nie dałam się jej sprowokować. Teraz najważniejsze było dobro
dziecka i nie zamierzałam narażać go na niepotrzebne stresy.
–
Już jestem! – drgnęłam, kiedy
usłyszałam głos Masona.
–
Widzę – zaśmiałam się. – Dziękuję
ci… Wiesz za co – Wtuliłam się do niego z całych sił.
–
Wiem, że mogłem cię tym zaskoczyć,
ale działałem pod wpływem chwili. Sama zresztą wiesz, jak ważna
jest taka celebracja dla niektórych piłkarzy. Chciałem podzielić
się tym szczęściem z całym światem!
–
Zdaję sobie z tego sprawę –
pogładziłam go po policzku. – Umówiłam się z Leah, mam
nadzieję, że nie masz nic przeciwko…
–
Oczywiście, że nie – cmoknął mnie w
czubek głowy. – Do zobaczenia w domu! Uważajcie na siebie! –
Poinstruował mnie.
–
Będziemy – zapewniłam go. – Będę
cię chronić za wszelką cenę – Szepnęłam kładąc dłoń na
brzuchu.
Londyn,
08.03.2020 r.
Późnym
wieczorem, po intensywnym dniu, który spędziłam z Leah, padnięta
wróciłam do mieszkania. Zmarszczyłam brwi otwierając drzwi,
bowiem przywitała mnie głośna muzyka, hałas oraz inne
niekontrolowane dźwięki. Przekroczywszy próg salonu załamałam
ręce. Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać.
–
O, Liliana! Wróciłaś! – wykrzyknął
uradowany Mason. Podbiegł do mnie z zamiarem wzięcia mnie w
ramiona, ale szybko ostudziłam jego zapędy.
–
Śmierdzisz – stwierdziłam fakt
oczywisty spoglądając na rozrzucone po podłodze puste butelki po
piwie. I nie tylko. – Dobrze się bawicie? – Zapytałam trójkę
jego przyjaciół.
–
Znakomicie! – odparł Fikayo. – W
końcu mamy co świętować!
–
I mamy tu na myśli ciążę, a nie
wygrany mecz – dodał Reece, rozwiewając moje wątpliwości.
–
Tak bardzo cieszymy się waszym
szczęściem! – krzyknął Tammy czołgając się na kolanach.
–
Właśnie widzę – przytaknęłam
tłumiąc chichot. – Leah zastanawia się, gdzie podziewasz się
przez tyle czasu – Oznajmiłam słodko siadając na kanapie.
–
Leah! – złapał się za głowę. –
Ona mnie zabije! Która godzina? – Zerwał się jak oparzony
szukając zegarka.
–
Późna – wybełkotał Mase. –
Zostajecie tutaj, nie puszczę was w takim stanie do domów!
–
Ale ona mnie zabije! Mam kontuzję, muszę
brać leki, a nie pić alkohol! Liliana! – padł przede mną
obejmując moje kolana dłońmi. – Nie wydasz mnie, prawda? Proszę
cię! Od twojego słowa zależy moje życie!
–
Muszę się nad tym poważnie zastanowić
– westchnęłam spostrzegając w kącie salonu niebieskie balony. –
To przez wasze przywiązanie do barw? – Parsknęłam.
–
Nie – odpowiedział Reece. –
Przeczuwamy, że to będzie chłopiec!
–
Ach, rozumiem – zagryzłam wargę, żeby
nie wybuchnąć śmiechem. – Skąd ta pewność? – Zwróciłam
się do Masona, który czule mnie objął.
–
Po prostu to wiem – wyjaśnił, jakby
to przesądzało sprawę. Kiwnęłam głową podnosząc się z
kanapy.
–
Podać ci coś? Nie musisz wstawać! –
zaoferował się Fikayo chwiejąc się na nogach.
–
Muszę tu przewietrzyć… Ten odór źle
na nas działa – powiedziałam zgodnie z prawdą i szeroko
otworzyłam okna.
–
Nie martw się, w razie czego podstawimy
ci miskę pod nos – zapewnił mnie Tammy.
–
Czuję, że wam bardziej się przyda –
prychnęłam. – Miło będzie jutro oglądać waszego kaca –
Zaświergotałam sięgając po szklankę soku.
–
Tylko nie mów nic Leah!
–
Myślisz, że się nie zorientuje?
–
Fakt… To moja dziewczyna, jest mądra –
Tammy z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
–
Nie byłbym tego taki pewien, skoro
wybrała ciebie – stwierdził Mase. Roześmiałam się cicho
wsłuchując się w tę interesującą wymianę zdań. Na samą myśl
o jutrzejszym sprzątaniu tego bałaganu rozbolała mnie głowa, ale
nie mogłam się na nich złościć. Byli przyjaciółmi Masona i
wspólnie chcieli świętować tę wiekopomną, jak sami stwierdzili,
chwilę. Podskórnie czułam, że to nie ostatnia taka impreza,
bowiem wiedziałam, że niedługo odwiedzi nas Declan. Musiałam
uzbroić się w świętą cierpliwość. Chłopcy padli po północy,
a ja nie miałam serca ich budzić. Stąpając na palcach podeszłam
do niebieskich balonów. Obok nich leżała ozdobna torba. Zwabiona
ciekawością zajrzałam do środka i wyciągnęłam z niej
parę malutkich bucików. Wzruszona pociągnęłam nosem widząc
kartkę z życzeniami i gratulacjami od całej drużyny. Byli naszą
drugą rodziną, mogłam potwierdzić to bez wahania.
Londyn,
Stamford Bridge, 17.05.2020 r.
Czas
pędził jak szalony. Dopiero co obwieściłem całemu światu, że
zostanę tatą, a teraz wychodziłem z kolegami na murawę, by
rozegrać ostatni mecz w tym sezonie w Premier League. Ten mecz
był dla nas meczem o wszystko. Po świetnych występach w
marcu, w kwietniu dopadła nas zadyszka, co wykorzystali nasi
bezpośredni rywale w walce o czwarte miejsce w tabeli,
gwarantujące awans do następnej edycji Ligi Mistrzów. Równolegle
do naszego spotkania z Wolverhampton toczył się mecz Manchesteru
United, który zgromadził taką samą liczbę punktów. Byliśmy
podenerwowani, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że możemy wszystko.
Ten sezon był szalony, był moim pierwszym w najwyższej klasie
rozgrywek i mogłem śmiało powiedzieć, że sobie poradziłem i
sprostałem oczekiwaniom trenera oraz kibiców. Asystowałem kolegom,
sam zdobywałem bramki, cieszyłem się po wygranych, zaciskałem
zęby po przegranych. Liga Mistrzów nie poszła po naszej myśli. Z
rewanżowego meczu w Monachium wróciliśmy ze spuszczonymi głowami.
Musiało minąć trochę czasu zanim doszliśmy do siebie i
skupiliśmy się na tym, co nam jeszcze zostało. Już w najbliższy
weekend mieliśmy zagrać w finale Pucharu Anglii na Wembley, co samo
w sobie napawało mnie ekscytacją. Ten sezon przyniósł ze sobą
wiele zmian, tych pozytywnych. Odnalazłem szczęście u boku mojej
blondynki, która teraz nerwowo zaciskała kciuki i gładziła
brzuch, w którym spokojnie spał nasz synek. Byłem spełniony, na
ten moment pod każdym możliwym względem. Chloe dała nam spokój.
Nie wiedziałem, co było tego przyczyną, ale zniknęła z naszego
życia udając się w trasę koncertową. Nie życzyłem jej źle,
wręcz przeciwnie, trzymałem kciuki za rozwój jej kariery. Być
może zrozumiała, że lepiej podążać za marzeniami, niż tracić
czas na mnie? Chciałem w to wierzyć. Gdy sędzia rozpoczął
spotkanie dałem się ponieść. Graliśmy zespołowo, piłka toczyła
się od nogi do nogi. Byliśmy w gazie, byliśmy zdeterminowani, by
wygrać, by strzelić jak najwięcej goli, by sukcesem
przypieczętować awans. Kibice zagrzewali nas do walki, śpiewali,
wykrzykiwali motywujące hasła, machali wielkimi flagami, zdzierali
gardła. Pierwszego gola strzelił Tammy, drugiego Reece, trzeciego
Fikayo, mi przypadł w udziale czwarty. To był nasz debiutancki
sezon, nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszego końca. Po końcowym
gwizdku cała nasza czwórka wpadła w ramiona Franka. Radość
rozsadzała nas od środka.
–
Manchester przegrał! – krzyknął
trener wbiegając na murawę. – Mamy czwarte miejsce, mamy Ligę
Mistrzów! – Wykrzykiwał do tłumu kibiców, którzy nagradzali go
gromkimi brawami. Dla niego ta chwila również była ważna. Po
sezonie spędzonym w Derby, wrócił na swój ukochany stadion,
przejął stery nad swoją ukochaną drużyną. Fani go kochali. My
również. Za dzieciaka był naszym idolem, teraz chodzącą legendą
i autorytetem. Mentorem. Murawa zaroiła się od żon, dziewczyn,
narzeczonych oraz dzieci piłkarzy.
–
Tutaj jestem – Liliana pojawiła się
przede mną promieniejąc. Moja koszulka opinała jej ciążowy
brzuszek. – Trochę się rozszalał.
–
Udzieliły mu się twoje emocje –
parsknąłem gładząc jej brzuch. Mały faktycznie szalał,
wymierzał mojej narzeczonej mocne kopniaki.
–
Byłeś wspaniały, Mase – blondynka
ucałowała mój policzek.
–
Bo wiedziałem, że mnie wspieracie –
odparłem przyłączając się do tradycyjnego okrążenia boiska.
–
Zawsze, Mase. Zawsze… – potwierdziła
Liliana łapiąc moją dłoń w swoją. Nic więcej nie
potrzebowałem. Moje
szczęście o blond włosach i niebieskich oczach było obok mnie. I
to było najwspanialsze.
Chłopak
i dziewczyna z małego miasteczka
Żyjący
na szalonym świecie
Próbujący
zrozumieć co jest, a co nie jest prawdą
I
nie próbuję ukrywać łez
Sekretów,
albo moich najgłębszych lęków
Nikt
nie rozumie mnie tak jak Ty…
***
Witam!
U mnie bez tego syfu, który sprawił, że cały świat stanął w miejscu.
Trzymajcie się zdrowo!!! 💛
Pozdrawiam ;*
*Taylor Swift - I'm Only Me When I'm With You
Od kiedy Mason dowiedział się, że zostanie tatą, wprost promienieje szczęściem i nic nie jest w stanie tego zmienić. Do tego doszły wygrane mecze i dobra forma całej drużyny. Liliana także z każdym dniem nabiera coraz większego przekonania, że mimo młodego wieku i nie do końca planowanej ciąży, będą świetnymi rodzicami i stworzą ze sobą wspaniałą rodzinę. A plany, które chciała zrealizować po prostu lekko odciągną się w czasie.
OdpowiedzUsuńMason nie uprzedzając Liliany o zamiarze poinformowania wszystkich o ciąży, wprawił ją w lekkie zakłopotanie podczas meczu. Na całe szczęście za chwilę radość i inne pozytywne emocje związane z tym wydarzeniem i przyjmowaniem gratulacji od partnerek piłkarzy skutecznie je wyparły. Pojawiła się tylko jedna osoba, która nie ucieszyła się na wieść o ciąży Liliany. Chloe wpadła po prostu we wściekłość i nie potrafiła sobie odmówić konfrontacji z dziewczyną. Niesprawiedliwie ją przy tym obrażając i sugerując, że wrobiła Masona w dziecko. Podziwiam Lilianę, że wykazała się takim spokojem i opanowaniem podczas ich rozmowy, a co więcej dobitnie przekazała Chloe, że nie ma ona żadnych szans na wspólną przyszłość z Masonem. Coś chyba do niej w końcu dotarło, skoro postanowiła wybrać się w trasę koncertową i skupić na swojej karierze. Mam nadzieję, że naprawdę przestanie w końcu próbować mieszać i da naszym zakochanym święty spokój.
Mason wraz z przyjaciółmi trochę zaszaleli z okazji zostanie przez niego tatą. Nie można się im jednak dziwić. Oby tylko Leah okazała się tak samo wyrozumiała dla Tammego jak Liliana. W innym przypadku biedaczek będzie miał przechlapane. 😁
Zakończenie sezonu przyniosło mnóstwo emocji. Okazało się jednak bardzo szczęśliwe dla całej drużyny, której udało się zakwalifikować do Ligi Mistrzów. Mason ma więc następny powód do świętowania. Najważniejsze jest jednak dla niego, że ma przy sobie swoje największe szczęścia, czyli Lilianę i ich ukochane dziecko. Ich miłość jest naprawdę wyjątkowa.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. 😊
Będę, tylko nadrobie
OdpowiedzUsuńN
I nie wiem jakim cudem zagubiłam to opowiadanie, ale już jestem!!!
UsuńMatko, dlaczego Mason jest taki słodki?! 🤤😍 uwielbiam tego gościa! Będzie super tatą!
Co do Liliany to ona też ma moją sympatię 😊 mam nadzieję, że ona i dzidziuś będą zdrowi, bo w końcu ma problemy z sercem, a przy porodzie to nie jest tak hop siup 😐 wiem z opowieści XD
Chloe jest taka wkurzajaca...ciągle wraca jak bumerang i wszędzie jej pełno. Dałaby sobie już spokój, bo zwariować z nią można. Debilka.
Pozdrawiam
N
Oj jaki Mason jest szczęśliwy 😊 Cudownie patrzeć na to jak cieszy się, że zostanie tata.
OdpowiedzUsuńChłopak nie mógł się oprzeć i obwieścił tą radosną nowinę całemu światu. Sprawiając że Liliana lekko się zakłopotała 😉
I ja się pytam po co w tym momencie pojawiła się Chloe? Naprawdę musiała zepsuć tą radosną chwile?
I te jej głupie teksty , że nie odpuści. Czy ona naprawdę myśli , że ma jakiekolwiek szansę u Masona ? Kolejny raz pytam czy ona jest glupia czy tylko udaje? Bo ja serio się gubię 😉
I jakoś nie wierzę w to , że nagle odpuscila i wybrała się zwyczajnie w trasę koncertową. Obym się myliła. I oby w życiu naszej parki w końcu zawitał spokój.
Kwalifikacja do Ligi Mistrzów to kolejny świetny powód do świętowania. Mam nadzieję że teraz to już tylko same dobre powody będą😉
Pozdrawiam cieplutko i życzę zdrówka. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Jestem w końcu i tutaj. Nie wiem, dlaczego aż tyle zajęło mi napisanie komentarza. Chyba ta kwarantanna sprawia, że coraz gorzej rozdysponowuję czasem xd
OdpowiedzUsuńZupełnie nie dziwię się Lilianie, że denerwuje się zaistniałą sytuacją. W końcu ma zostać matką. Po raz pierwszy. Nie planowała tego i tak nagła zmiana planów. Dziecko to olbrzymia odpowiedzialność. Olbrzymia zmiana w życiu. Do tego wachania nastrojów, nudności i inne typowe, ciążowe dolegliwości.
Na szczęście cały czas ma obok siebie Masona, który jest zachwycony tym, że zostanie ojcem. Zresztą, w ogóle mu się nie dziwię. Przecież właśnie o tym marzył, żeby stworzyć z Lilą prawdziwą rodzinę. Już nie mogę się doczekać, kiedy maleństwo się urodzi. Wyobrażam sobie, jakim wspaniałym ojcem będzie Mason.
Rodzice też szybko zaakceptowali ciąże, co bardzo mnie cieszy. Zawsze warto mieć takie wsparcie. Rodzina jest przecież bardzo ważna.
I czy tylko mnie zupełnie nie zaskoczyło, że Mason ogłosił całemu światu tę jakże radosną nowinę? Serio, to było bardzo w jego stylu i Liliana w ogóle nie powinno być zaskoczona. Oczywiście mógłby to wcześniej z nią uzgodnić, ale coś czuję, że działał pod wpływem chwili.
Oczywiście nie mogło zabraknąć Chole. Serio, czy ta dziewczyna nie mogłaby sobie dać spokoju? Przecież wie doskonale, że Mason jest z Lilianą, będą mieli dziecko, a i tak uparcie trwa przy swoim. Dobrze, że Mason powiedział jej, co o niej myśli. Choć niestety wątpię by do Chloe to dotarło. Jest za głupia.
A chłopaki oczywiście musieli urządził imprezę. Eh, faceci są czasami niereformowalni. I czy ich przeczucia są prawidłowe? Ja się z nimi zgadzam. Będzie chłopiec. Koniec kropka.
No i jeszcze takie zakończenie sezonu. Czy Mason mógł wymarzyć sobie czegoś lepszego? Mam nadzieję, że tak jak w tym opowiadaniu, tak i w prawdziwym życiu angielska liga dostarczy jeszcze mnóstwo radości.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Mason wziął sobie do serca rolę przyszłego tatusia oraz głowy rodziny :) Skacze wokół Liliany i we wszystkim jej dogadza. Mało tego, jak na prawdziwego piłkarza przystało, nie mógłby wręcz inaczej "poinformować" świat o wspaniałej nowinie, jak nie wykonując słynnego "baby celebration"! Co oczywiście musiało stać się po strzelonej bramce, ale chłopak miał tak mocną motywację jak nigdy! Zaskoczył tym wszystkich, jak i samą Lilianę, którą zaatakowała fala rozczulających uczuć. Ten dość ważny moment będą wspominać jeszcze wiele, wiele lat :) Z głowy mają również informowanie każdego z osobna o tej szczęśliwej nowinie. Rach ciach i cały świat się o tym dowiedział. Mason wie jak pewne sprawy załatwić ^^ dowiedziała się o tym także Chloe, do której nadal nie dotarło iż Mason nie darzy jej żadnym mocniejszym uczuciem i nigdy nie zastąpi Lili. Wiadomość ta oczywiście ją zszokowała i zamiast ją po ludzku zaakceptować, zaczęła wysuwać idiotyczne wniosku. Ugh, niech znika raz na zawsze! Mam nadzieję, że słowa Liliany jakoś do niej dotrą i dziewczyna przestanie się ośmieszać. Jej szczęście jest gdzie indziej, kiedyś to zrozumie miejmy nadzieję.
OdpowiedzUsuńDlaczego męskie wieczory zawsze kończą się w jeden sposób ^^ opicie ojcostwa to dość ważna rzecz i przyjaciele Masona nie mogli przejść obok tego obojętnie. Co tam poranny kac! Picie na zdrowie Masona Juniora jest tego warte! ^^ I patrz! Wyczuli swoimi męskimi intuicjami kolejnego samca w ich towarzystwie :D USG nie jest im do niczego potrzebne, a jedynie trochę procentów ^^ Będzie mały Mason <3
Za podarowanie drugiej szansy oraz przebaczenie los uśmiechnął się do Masona. Ma przy sobie miłość swojego życia, która nosi pod sercem jego synka, który zapewne najpierw nauczy się kopać piłkę zanim postawi pierwszy krok :) Stworzył rodzinę z kobietą swojego życia, o czym tak bardzo marzył. Czasami warto zaryzykować :)
Buziaki :*:*:*